„A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.”
Antoine Marie Roger de Saint-Exupéry

9

Nathan przekroczył próg a następnie zamknął za sobą drzwi. Był ubrany jeansy, biały top i czarną skórę. Po jego minie wywnioskowałam, że tylko czekał na prowokacje Damona.
Dlaczego dziś musiał tu przyjść?
- Jak leci kuzynie? – zapytał Nate.
- Całkiem dobrze. Właśnie wróciliśmy z Francji, dziewczynki są na górze.
- Viki, poznałaś upiorną Blair?
- Miałyśmy chwilę by zamienić kilka słów.
- Ciekawe czy w łóżku pozwalała ci na takie określenia? – wtrącił Damon.
- Nie bądź idiotą, nie mieliśmy czasu na takie drobnostki. Ostra sztuka.
- Widzisz kochanie, Nate i ja mamy podobny gust co do kobiet. Jednak Nathan już swój limit wykorzystał, prawda?
- Cokolwiek  byś zrobił, każda twoja kobieta później przychodzi do mnie – wtrącił się Nate.
- Dosyć! Nie będziecie się kłócić w moim domu.
- Nie zamierzamy się kłócić, tylko porozmawiać.
- Nie zamierzam brać w tym udziału, dobranoc – wkurzona ruszyłam w kierunku schodów.
Dopiero co miałam problem z Blair, a teraz Damon z Nathanem. Czy nie mogę mieć choć chwili spokoju? Żeby tylko nie zrujnowali mi salonu. Nie mam zamiaru po nich sprzątać.
Na górze było słychać wciąż podnoszące się głosy mężczyzn. Kiedy byłam przy drzwiach sypialni pojawiła się Lilly.
- Co się dzieje?
- Olivia śpi?
- Tak, ma twardy sen. Co się tam dzieje?
- Nic, zajmę się tym.
- Idę z tobą.
- Wracaj do łóżka.
- Kto przyszedł?
Nie powiedziałam jej nic więcej. Nie miałam siły się z nią dochodzić, nie teraz. Lilly zeszła zaraz za mną. Damon z Nathanem trzymali się w wzajemnie za ubrania. Mam tego dość.
- Co z wami jest nie tak? – rozdzieliłam ich.
- Nathan! – wykrzyczała Lilly i przytuliła się do niego.
- Nieźle wyrosłaś mała – przywitał ją Nate.
- Lilly, wracaj na górę – warknął Damon.
- Co się tu dzieje? – zapytała odrywając się od wujka.
- Nie twoja sprawa, na górę, albo rano wsadzam Cię w samolot.
- Idź, jutro cię zabiorę na wycieczkę – powiedział Nate.
Z pochmurną miną nastolatka udała się na górę. Nadal stałam miedzy mężczyznami w obawie, że się na siebie rzucą.
- Mieliście rozmawiać? Na górze śpi mała dziewczynka, a wy sobie urządzacie awantury?!
Nathan wyjdź. Mówiłam, że to nie jest dobra pora na wizyty.
- Słyszałeś o co poprosiła? – dogryzł mu Damon.
- Dobranoc Vic – Nathan pocałował mnie w policzek i zmierzał w kierunku wyjścia.
- Trzymaj się od niej za daleka – Damon nadal go atakował.
- Możesz pomarzyć, jutro przyjdę po Lilly – odpowiedział zadowolony Nate i wyszedł.
Nie mogłam pozbierać myśli, które wciąż wirowały w mojej głowie. Wyszłam na balkon by odetchnąć świeżym powietrzem. Damon wyszedł za mną.
- Co to miało być?! – wykrzyczałam kiedy tylko zamknął drzwi balkonowe.
- Nie zamierzam grzecznie stać z boku i patrzeć jak się do ciebie przystawia.
- Nie będziesz decydować za mnie z kim się spotykam.
- Wspólne wieczorki? Podoba ci się, jak każdy facet biega wokół ciebie by zaspokajać twoje potrzeby.
- Nikt ci nie kazał za mną biegać.
- Kiedy go zobaczyłem, miałem ochotę go rozszarpać. Spał z prawie każdą moją dziewczyną…
- Ze mną nie spał – wtrąciłam.
- Nigdy nie byłem wściekły tak jak dzisiaj – kontynuował. Nie wiem co ze mną zrobiłaś, nie wiem jak to możliwe, że w tak krótkim czasie omotałaś mnie wokół swojego palca.
Nie zamierzam się tobą z nim dzielić.
- To będziesz musiał zacząć, Nate jest moim przyjacielem.
- Przyjacielem? Żartujesz sobie? Nathan nie uznaje czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska.
- Przestań! Albo to zaakceptujesz, albo możesz wracać do domu. Rano przywiozę dziewczynki.
Damon przytulił mnie mocno. Poczułam, że słabnie mi silna wola. Jego perfumy pobudziły moje zmysły. Dopiero przy jego ciepłym ciele zorientowałam się jak bardzo było mi zimno.
- Nie chce cię stracić.
- Nie mam siły się z tobą kłócić.
- Więc nie rób tego, jesteś taka seksowna gdy się złościsz – uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Jestem zmęczona, idę pod prysznic.
- Idę z tobą – powiedział podekscytowany Damon.
- Innym razem – pocałowałam go w policzek i poszłam.
Kiedy został na balkonie zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Może za ostro go potraktowałam? Z drugiej strony, musi znać swoje miejsce. Prysznic była dla mnie zbawienny. Woda zmyła ze mnie całą złość. Założyłam skąpą koszulę projektu babci z czarnej koronki. Kiedy weszłam do sypialni Damon siedział na skraju łóżka.
- Przepraszam – powiedział, kiedy tylko mnie zauważył. Delikatnie siadłam na jego kolanach.
- Chyba już się nie gniewam – odpowiedziałam wolno i pocałowałam go. Z zapałem odwzajemnił mój przypływ namiętności. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Chwile potem leżałam pod jego nagim ciałem.


*    *    *

- Wstawaj kochanie – Damon próbował swoich sił, by mnie obudzić.
- Jeszcze chwilkę – prosiłam.
- Nie każ mi dłużej czekać – zaczął mnie całować po szyi.
- Damon, chce spać.
- A ja chcę ciebie.
- To będziesz musiał poczekać.
- Nie należę do najcierpliwszych osób – placami delikatnie gładził moje udo. Szybko odwróciłam się i wskoczyłam na niego, składając namiętny pocałunek na jego ustach.
- Chciałeś bym wstała, to wstaje. Trzeba dziewczynką zrobić śniadanie – zeskoczyłam z niego i ubrałam szlafrok.
- Viki! Nie o to mi chodziło – powiedział z wyrzutem.
- Wiem, ale nie mogę cię za bardzo rozpieszczać, bo będziesz nieznośny. Chociaż w sumie już jesteś – zażartowałam i wyszłam.
- Nie daruję ci tego! – wybiegł za mną i przerzucił mnie przez bark.
- Postaw mnie na podłodze! – zawołałam.
- Nie ma mowy! Musisz mi najpierw zapłacić – zaśmiał się i zaczął schodzić ze schodów.
- Damon!
- Powiedzmy na początek 4 buziaki i przez najbliższy tydzień będziesz się na wszystko zgadzać.
- To nie fair!
- A kto powiedział, że będzie fair – zaśmiał się.
- Powiedzmy, że spełnię twoje jedno życzenie.
- Nie, to mi się nie opłaca.
- Wiesz co to są negocjacje?
- Nie bawię się w takie rzeczy, jestem pewnym siebie biznesmenem.
- Ale nie jesteś odporny na uroki kobiety – zaśmiałam się.
- Mylisz się moja mała.
- Proponuję mały zakład. Przez tydzień nie możesz mnie łapać za rękę, przytulać, całować i kochać się ze mną. Jeśli wytrzymasz dostaniesz 4 buziaki i przez następny tydzień będę się zgadzała na wszystko.
- Taka propozycja po upojnej nocy?! To jest dopiero nie fair – oburzył się Damon.
- Postaw mnie, wygrana jest moja – posłusznie odstawił mnie na podłogę w kuchni.
- Wytrwam, zobaczysz!
- Jeśli przegrasz będziesz musiał spełniać każde moje życzenie przez 2 tygodnie.
- Możesz pomażyć – zaśmiał się.
- O czym Viki może pomarzyć? – zapytała Olivia.
- O tym co dziś będziemy robić – uśmiechnęłam się do dziewczynki.
- Lilly śpi? – zapytał Damon.
- Nie, siedzi w garderobie Viki.
- Zajmę się tym – odpowiedziałam. Ale ty robisz naleśniki – z satysfakcją wskazałam na niego palcem.
Tak jak powiedziała Olivia, Lilly stała w mojej garderobie. Była tak pochłonięta przeglądaniem ubrań, że nie zauważyła mojej obecności. Miała na sobie jasne jeansy i luźną czarną bluzkę.
- Nie powinno to robić wielkiego wrażenia.
- Nieźle się ustawiłaś. Pewnie mój tatuś za wszystko płaci.
- Zamierzasz mnie obrażać w mojej garderobie?
- Nie każdy ma takie ubrania. Z księżyca nie spadają.
- Nie mów, że Blair nie funduje ci takiej co miesiąc.
- Większość zostawia dla siebie.
- Zadzwonię do Marca, skompletuje ci garderobie.
- A jeśli mi się nie spodoba?
- Zrobisz z tym co chcesz.
- Jak do tego doszłaś? Piękna, bogata, co jeszcze w sobie skrywasz?
- Posłuchaj mnie, bo nie będę się powtarzać. Też kiedyś byłam w twoim wieku, moja rodzina również nie była idealna. Chodziłam do szkoły i umiem sobie radzić z trudnymi panienkami. Spróbuj przetrwać pierwszy rok na wybiegu, zjedzą cię żywcem.
- A więc bogata rodzinka.
- W wielu przypadkach pieniądze na początku wszystko ci utrudniają.
- Jesteś zbyt pewna siebie. Moja matka tak szybko nie odpuści.
- To, że namówiłam Damona by cię tu zabrał, nie znaczy, że będę tolerować twoje zachowanie. Zejdź na śniadanie.
Sama poszłam do łazienki i obmyłam twarz wodą. Chyba nie jestem jeszcze gotowa na dzieci.
- Viki, śniadanie na stole – w drzwiach stał Damon.
- Już idę.
- Co ci powiedziała?
- Nic o czym musiałbyś wiedzieć – uśmiechnęłam się.
- Jesteś niesamowita.
- Coś czuję, że zaraz przegrasz zakład.
- Wiem, że tego pragniesz, ale obawiam się, że będziesz musiała się zawieźć.
Rozległ się dzwonek. Kiedy zeszliśmy na dół, dziewczynki jadły śniadanie. Szybko ruszyłam w kierunku drzwi. Za nimi stał Nathan. Tak, znowu Nathan. Oby nie było powtórki z wieczora.
- Hej Viki – wchodząc pocałował mnie w policzek.
- Nate, jak miło cię widzieć w jednym kawałku.
- Lilly gotowa?
- Jest w kuchni, chodź.
- Dzień dobry kuzynie – rzucił Nate.
- Wracasz jak bumerang.
- Lilly za ile możemy ruszać?
- Wujek! – wykrzyczała Olivia rzucając mu się na szyję.
- Cześć mała – odpowiedział Nate.
- Gdzie jedziecie?
- W różne miejsca. Najpierw do twojej babci i dziadka.
- Ja też chce jechać! – wykrzyczała Olivia.
- Zapytaj taty.
- Tatusiu mogę, proszę – dziewczynka odrywając się od wuja wskoczyła na swojego ojca.
- Zostawisz ją u moich rodziców?
- Tak.
- Możesz jechać – pocałował córkę w głowę i odstawił ją na podłogę.
- Więc jak za ile ruszamy?
- Jestem gotowa.
- Odstawię ją do dziadków.
- Byle nie za późno – warknął Damon.
- Na razie Vic – Nate pocałował mnie i wyszedł.
- Jak to jest, że on może cię całować, a ja nie?
- Ależ możesz, sprawi mi to wielką przyjemność.
- Nie wygrasz.
- Zostaliśmy sami, w wielkim apartamencie. Tyle pomieszczeń jest do odkrycia – mówiąc powoli poluzowałam szlafrok, który po chwili opadł na podłogę. Stałam przed nim w skąpej koszuli nocnej. Patrzył na mnie, jakby miał się zaraz na mnie rzucić, jednak tego nie robił.
- Może pójdziemy do kina? – zapytał starając odwrócić moją i swoją uwagę.
- No dalej, pocałuj mnie – powiedziałam zbliżając się do niego znacznie.
- Jesteś demonem! – powiedział, po czym mnie wziął na ręce i pocałował. Posadził mnie na stole kuchennym i opuścił ramiączka koszuli. Następnie pozbył się jej. Zaczynając od ust błądził po moim ciele językiem coraz niżej. Zimne szkło stołu chłodziło moje rozpalone ciało. Chwycił mocno moje udo i przyciągnął do siebie. Poczułam lekki ból od nacisku jego dłoni. Głęboko westchnęłam, na co nie był obojętny. Każdy mój dźwięk bardziej go podniecał. Wcisnęłam paznokcie w jego plecy, co wywołało cichy syk wydobywający się z jego ust. Delikatnie przygryzał mi usta doprowadzając mnie do szału. Świat zaczął mi wirować, a chwilę później opadł na mnie.

8 komentarzy:

  1. a myślałam że będzie bitwa... No cóż i tak jest nawet lepiej :D
    Kurczę, wścibski jest ten Nathan. Ciągle próbuje poderwać Viki, ale coś się mu nie udaje. Choć skradł jej buziaka. ;)
    Zastanawiam się czy czasem Lili nie jest szpiegiem Blair, tak po prostu odebrałam tą scenkę jak była w garderobie Viki. -_-'
    Czy to tylko ciekawość?
    Hahah. Tak myślałam, że Demon nie wytrzyma tego zakładu. To było do przewidzenia ^^
    Co do rozdziału... Jak zwykle udany!!! :)

    Pozdrawiam!

    Bo "W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca." Paulo Coelho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, Lilly nie jest szpiegiem Blair ;)

      Usuń
    2. Haha, tak wiedziałam. Wiesz to tylko taka głupia myśl ^^


      Bo "W życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca"

      Usuń
  2. Kiedy będzie następny rozdział ?? :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy bedzie kolejny rozdzial? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym cię poinformować, że zmieniłam adres bloga na http://shinedenlyseste.blogspot.com
    Oraz to że pojawił się nowy rozdział- krótki, bo krótki- ale jest :D
    P.S. Co się ostatnio tobą dzieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za dość duże opóźnienie;) postaram się, aby to się nie powtórzyło

      Usuń