„A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.”
Antoine Marie Roger de Saint-Exupéry

10


Kiedy się obudziłam na zewnątrz było nieprzyjemnie. Na szczęście nie padało, ale na niebie kłębiły się granatowe chmury. Damona znalazłam w kuchni z kubkiem kawy i gazetą.
- Dlaczego za każdym razem gdy otwieram oczy, ciebie nie ma? – zapytałam opierając się o bufet.
- Nie moja wina, że jesteś śpiochem.
- Wczoraj nie przeszkadzało ci przebywanie w łóżku.
- Skutecznie odwracałaś moją uwagę. Daj mi chwilę, chcę dokończyć czytać gazetę.
Posłałam mu karcące spojrzenie, a on wrócił do czytania gazety! Świetnie, ignoruj mnie dalej!
- Jadę do rodziców na kolację. Pojedź ze mną – mówił nie odrywając wzroku od  artykułu.
Po co mnie zapytać czy mam ochotę? Po co mam za siebie decydować?
- Mam już plany.
- Jakie?
- Chcę spotkać się z Ashley.
- To możemy pojechać do Ashley przed albo po kolacji.
- Nie chce. Jedź dziś sam.
- Przyjedziesz potem do mnie?
- Nie dziś.
- Jutro?
- Może.
- Coś się stało?
- Nic, chyba się nie wyspałam.
- Aha, to ja jadę do biura. Do zobaczenia kochanie – zbliżył się by mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. Delikatnie musnął mój policzek i wyszedł. Świetnie, mój facet to nadęty dupek! Nie rozumiem go, jego zmian na strojów, zachowania. Tak naprawdę to go nie znam. W tej chwili zatęskniłam za babcią. Wzięłam telefon i wybrałam numer Clarie.
- Clarie, co dzisiaj robisz? – przywitałam babcie.
- Jestem na Sycylii. Zrobiłam sobie małe wakacje, jak radziłaś.
- Oo…świetnie.
- Co u ciebie?
- Byłam w Paryżu z Damonem. Poznałam jego dzieci i żonę. Miałam całkiem dużo wrażeń.
- Blair, zgadza się?
- Nie inaczej.
- Uważaj na nią, lubi się zabawić.
- Zadbałam o siebie.
- To dobrze, muszę kończyć. Poznałam przystojnego milionera. Czeka na mnie. Kocham cię! – zawołała kończąc rozmowę.
- Ja ciebie też, babciu – rozłączyłam się.
Kolejny facet w życiu mojej babci, to nic dobrego nie wróży. Zresztą nie mam prawa się czepiać, nie jestem lepsza. Mam ochotę gdzieś wyjść, ale oczywiście bez Damona. Wieczorem muszę wyciągnąć dziś Ashley do jakiegoś ekskluzywnego baru. Potrzebny będzie mi Louis, trzeba mu przyznać, że jest niezawodny.
- Victoria, co potrzebujesz? – usłyszałam w słuchawce przyjazny głos kierowcy.
- Louis, za półgodziny bądź po mnie. Po drodze kup duże latte i prasę.
- Coś jeszcze?
- Dziękuję – rozłączyłem się.
Oczywiście pierwsze co zrobiłam to zanurzyłam się w wannie. Następnie wysuszyłam włosy i pozostawiłam w lekkim nieładzie. Stanęłam przed moją garderobą i patrzyłam na starte starszych i nowiutkich ubrań. Zdecydowałam się na prostą, długą i lekko prześwitującą czarną spódnice od Stelli McCartney. Sięgała mi za kostki. Do spódnicy wciągnęłam lekko kremową bluzkę projektu babci. Bluzka była bardzo skąpa, luźna, na cienkich ramiączkach, z fałd z przodu układał się duży dekolt w kształcie litery V. Piękne zamszowe szpilki w odcieniu fuksji również Clarie znalazły się na moich stopach. Delikatny makijaż wykończyłam ostro różową szminką. Zabrałam kremowy żakiet i dużą, czarną torbę i wyszłam.
Louis oczywiście już na mnie czekał.
- Piękna jak zawsze – powitał mnie z uśmiechem
- Dziękuję – jego słowa wywołały uśmiech również na mojej twarzy.
W limuzynie czekała na mnie kawa i stosik gazet. Byłam na prawie każdej okładce.
Na jednej z nich widniał napis:

Kim jest ojciec dziecka Victorii?! – artykuł str.9!

Szybko otworzyłam gazetę na podanej stronie. Artykuł umieszczono na 7 stronach. Wszędzie znajdowały się moje zdjęcia z Jacobem, Damonem a nawet Nathanem! Nagłówek brzmiał:


Ceniona modelka, Victoria Shelley jak do tej pory nie potwierdziła informacji o swojej ciąży. Okazuje się, że nie jest jasne kto jest ojcem jej dziecka. Victoria nie dawno rozstała się z modelem, Jackobem Swine. Teraz można ją spotkać u boku biznesmena Damona Crown’a lub jego kuzyna Nathaniela Fox’a. Obaj mężczyźni towarzyszyli jej na pokazie jej babci, Clarie Shelly. Wygląda na to, że młoda piękność lubi trójkąty. Wiadomo, że zeszły weekend spędziła w Francji w posiadłości zamieszkałej przez żonę Crown’a. Blair Crown jest matką dwóch córek biznesmena. Ma również syna z drugiego związku. Czy będzie ona doradzać Victorii w sprawach wychowawczych?


Oczywiście, czym byłoby życie bez prasy? Tylko dziwne, że jeszcze do mnie, nie dotarli. Zostawiłam gazetę na stosiku i napiłam się kawy. Zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam kierowcy gdzie ma jechać.
- Do Ashley, Louis.
Przed budynkiem zobaczyłam stado reporterów. Kiedyś ten dzień musiał nadejść. Pomimo, że mojej rodzinie zawsze towarzyszyli dziennikarze, wcześniej nie odczuwałam ich ingerencji w moje życie.  Po prostu byli, robili zdjęcia, a ja się kilka razy uśmiechnęłam i wracałam do zajęć. Kiedyś patrzyłam na swoje zdjęcia w gazetach i nic się nie zmieniało. A teraz? Nie umiem obojętnie potraktować kilku bzdur na swój temat. Chcę to jakoś sprostować, tylko jak? Nie mam wprawy w takich sprawach. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Victoria Shelley – powiedziałam odbierając telefon.
- Hej, Viki, tu James?
- Jaki James?
- James Waller, jestem scenarzystą  programu The Tonight Show with Joy Leno.
- Ohh, James, dawno nie dzwoniłeś. Jak się masz?
- Całkiem nieźle. Byłoby cudownie, gdybyś w końcu zgodziła się na udział w programie.
- Znasz mnie, nie lubię bawić się w takie rzeczy.
- Jednak twoja pozycja w show biznesie od tamtego czasu troszkę się zmieniła.
- Nie mogę zaprzeczyć.
- A więc?
- Kiedy możemy podpisać kontakt?
- Taką cię lubię! Bądź jutro o 9 w studio NBC – powiedział zachwycony James.
- Do zobaczenia – rozłączyłam się.
The Tonight Show, to jest to! Może uda mi się wyprostować kilka spraw. Gorzej przecież nie będzie.


*    *    *

- Viki! – wykrzyczała Ashley otwierając mi drzwi.
- Hej Ash – przytuliłam przyjaciółkę.
- Ostatnio wiele się u ciebie dzieje. Czemu o wszystkim dowiaduje się z gazet! – zapytała oburzona.
- Jestem tu aby zdać ci pełną relacje, więc już się nie denerwuj – mówiłam przewracając oczami.
- Chcesz coś do picia? – zapytała swoim słodkim głosikiem.
- Nie, ale muszę ci coś wybrać do ubrania. Idziemy do baru.
- Dziisiaj? – marudziła?
- Tak, właśnie dzisiaj. Założysz to co znajdę i nie marudź!
- Tak jest szefowo – powiedziała bez entuzjazmu.
- Więc…na pokazie, na którym cię nie było, miałam dwóch partnerów. Może gdyby Damon nie wyszedł wcześniej sprawy potoczyłyby się inaczej. Nathaniel Fox, jak ten facet na mnie działa. I co gorsza, on jest tego świadomy!
- Ale zaszło coś między wami? – zapytała podekscytowana Ashley.
- Całowaliśmy się – uśmiechnęłam się niepewnie.
- Raz?
- Nie.
- Viki! – krzyknęła wciąż podekscytowana Ashley.
- No wiem, wiem, nie powinnam.
- Damon wie?
- Powiedziałam mu, kiedy się z nim kłóciłam w Francji.
- Jak to się stało, że tam poleciałaś?
- Wiedziałam, że jeśli zostanę spędzę cały czas z Nathanem, a to byłby najprawdopodobniej koniec znajomości z Damonem.
- I poleciałaś tam, by się kłócić z Damonem? Świetny plan – podsumowała mnie Ashley.
- Czemu od razu zakładasz, że to moja wina?! – zdenerwowała mnie reakcja przyjaciółki.
- Bo przeważnie tak jest – Ashley odpowiedziała spokojnie delikatnie się uśmiechając.
- A co jeśli powiem, że w ogóle nie zwracał na mnie uwagi? – zapytałam wciąż wertując szafę przyjaciółki.
- Biedna księżniczka Victoria – zaśmiała się Ashley.
- Nie prawda! – śmiejąc się rzuciłam w nią poduszką, która leżała obok szafy.
- To co się stało?
- Blair pocałowała Damona
- Blair?
- Żona Damona. A jego wahania nastrojów doprowadzają mnie do szaleństwa. Jak ma na to ochotę to jestem w centrum uwagi. Lecz kiedy coś jest nie tak, w ogóle mnie nie widzi. Nie mam prawa głosu ani bytu!
- Kiepsko – westchnęła Ashley.
- Spokojnie. Z takim typkiem też dam sobie rade – uśmiechnęłam się zadziornie.
- Co chcesz zrobić?
- Na razie wybrać ci w końcu coś do ubrania, reszta może poczekać.
- Viki darujmy sobie dziś wyjście – Ashley rozwaliła się na łóżku.
- Masz 5 min na prysznic! – wskazałam palcem na łazienkę.
- Jesteś okropna! – próbowała zrobić obrażoną minę, ale jej nie wyszło.
Przekopałam się przez całą szafę Ashley. Lubiłam jej styl, ale zawsze mówiłam, że powinna mieć więcej wieczorowych ciuszków. Ostatecznie wybrałam jej małą czarną z rękawkiem ¾.
Sukienka biła lekko przed kolano, bardzo dopasowana, okrągły dekolt. Na dnie szafy znalazłam czerwone szpilki z zamszu.


*    *    *

Ashley wyglądała naprawdę ślicznie i zadziornie. Jej rude loczki fruwały wokół głowy. Kiedy weszłyśmy do baru, spojrzenia poniektórych mężczyzn skierowane były w naszą stronę. Wystrój wnętrza utrzymany był w stylu klasycznym. Przeważały różne odcienie brązu i czerwieni. Tradycyjnie usiadłyśmy przy barze. Chwilę później podszedł do nas barman, którym okazał się Chris.
- Viki, Ashley, miło was widzieć.
- Christopher, co ty tutaj robisz? – zapytała Ashley.
- Zastępuje kolegę. Co podać? – uśmiechnął się do nas.
- Ja poproszę Manhattan, a dla Ashley whisky z lodem – również posłałam mu uśmiech.
Ashley nie sprostowała, to była nasza tradycja. Kiedy byłyśmy nastolatkami w każdą sobotę wychodziłyśmy gdzieś się zabawić. Moim pierwszym drinkiem był właśnie Manhattan, Ashley Whisky z lodem. Od tego się wszystko zaczęło. Właśnie wtedy zaczęłyśmy poznawać świat takim jakim jest, ludzi z różnych sfer oraz nasz Nowy Jork. To miasto ma swój nieoparty urok. Chris podał nam nasze drinki, ale nie mógł z nami postać chwilę dłużej, zajął się swoim kolejnym klientem.
- Za Nowy Jork! – wzniosłam toast.
- Za Nowy Jork! – powtórzyła Ashley, delikatnie musnęłam szklankę mojej przyjaciółki swoim kieliszkiem.
- Kiedy Clarie zabrała nas do tego miasta po raz pierwszy. Ile miałyśmy lat? – zapytałam.
- Może z 7? Pierwszy pokaz mody, na którym byłam – odpowiedziała Ashley.
- Taak. To było coś! Jadłyśmy największe desery lodowe w życiu.
- Pyszne były. Chciałyśmy być modelkami. Dzień po pokazie przebierałyśmy się i tańczyłyśmy na wybiegu, wspaniałe czasy.
- Fakt, było świetnie. Musimy to powtórzyć! Tym razem na dużo większym wybiegu.
- Gdybym była kilka centymetrów wyższa, to może – westchnęła Ashley.
- Przesadzasz – zbagatelizowałam obawy przyjaciółki.
- Nie mów, ze wzrost się nie liczy – Ashley wypiła kolejny łyk drinka.
- Olśnisz wszystkich, jak zawsze.
- Jasne.
- Szykuj się na Haute Couture w Paryżu.
- Żartujesz sobie, ja w Paryżu?! - Ashley nagle spoważniała.
- Dobrze, wiesz, że nie – uśmiechnęłam się do przyjaciółki i dokończyłam swojego drinka.
- Viki, po pierwsze nikt mnie nie weźmie, po drugie ja się nie nadaję.
- Gdzie się podziała twoja pewność siebie i chęć zabawy. Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie samej – zrobiłam smutną minę.
- Nie namówisz mnie.
- Chris, możesz podejść do nas na chwilkę? – zawołałam kolegę.
- Dla was zawsze znajdę czas – zadowolony mężczyzna chwilę potem był koło nas.
- Ashley twierdzi, że nie nadaje się na pokaz mody. Co o tym sądzisz?
- Myślę, że to świetny pomysł. Trochę by się pobawiła.
- Jesteście okropni – powiedziała z wyrzutem Ashley.
- Nie dąsaj się. Jutro zadzwonimy do Clarie i zacznie się zabawa jak za starych dobrych czasów.
- A teraz się odwróć, chyba ktoś na ciebie czeka – Ashley zręcznie zmieniła temat.
Nie pomyliła się za moimi plecami stał Damon. Miał na sobie grafitowy garnitur i białą koszulę, lekko rozpięta u góry.
- Witaj kochanie, wyglądasz zjawiskowo, jak zawsze – pocałował mnie delikatnie w usta.
- Ashley, poznaj Damona. Damon to jest moja przyjaciółka, Ashley – powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Miło poznać tak piękną kobietę – mężczyzna ujął dłoń mojej przyjaciółki i delikatnie ją pocałował.
- A to nasz kolega, Christopher – przedstawiłam Chrisa, który nagle spochmurniał.
Damon wyciągnął do niego rękę i lekko potrząsnął.
- Skoro już się znacie, może mi powiesz, co tutaj robisz? – zapytałam lekko podirytowanym głosem.
- Umówiłem się tutaj z Nathanem. Mamy pewne sprawy do omówienia.
- Jakie?
- Nie musisz się martwić, ja się wszystkim zajmę.
- Ashley zaraz wrócę. Możemy na chwilkę wyjść? – zapytałam Damona.
Subtelnie ręką wskazał mi drzwi. Wstałam i zaczęłam iść w wskazanym kierunku. Kątem oka zauważyłam jak żegna się z Ashley i podąża za mną. Kiedy wyszliśmy stanął naprzeciw mnie.
- Co się dzieje? – zapytałam, jestem ciekawa czy zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo jestem wkurzona.
- Nic, spotkam się z kuzynem, to wszystko.
- O czym będziecie rozmawiać?
- Właściwie powinnaś zapytać o kim – poprawił mnie, delikatny uśmiech wciąż nie schodził mu z ust.
- Wiesz co, nie już mnie to nie interesuje. Mam nadzieję, że nie powiesz nic w moim imieniu, bo ja tego nie potwierdzę.
Nie zdążył mi odpowiedzieć, szybko wróciłam do Ashley, która pogrążona była w rozmowie z jakimś mężczyzną.
- Przepraszam Ash, ale ja wrócę do domu. Zadzwonię do ciebie jutro – wymusiłam uśmiech i pocałowałam ją delikatnie w policzek. Ashley wróciła do rozmowy z nieznajomym szatynem, a ja podeszłam do Chrisa.
- Wszystko co zamówią licz na moje konto, jutro ureguluję.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Jestem zmęczona, muszę się położyć, to wszystko czego potrzebuję. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedział mi Chris, któremu chyba przeszedł już zły humor.
Bez słowa minęłam stolik przy którym siedział Damon. Kierując się w stronę wyjścia.
Za drzwiami wpadłam na Nata. Uderzył mnie przepiękny zapach jego perfum. Miał na sobie brązowe spodnie i podobnie jak Damon rozpiętą białą koszulę.
- Hej Vic – przywitał mnie.
- Hej – odpowiedziałam bez wyrazu.
- Widzę, że humorek nie dopisuję. Może będę mógł na to coś poradzić?
- Nie śpieszy ci się?
- Dla ciebie zawsze mam czas – uśmiechnął się łobuzersko.
- A Damon?
- A Damon to Damon – tym stwierdzeniem wywołał na mojej twarzy szczery uśmiech.
- Idź do niego. Zobaczymy się później.
- Pod jednym warunkiem.
- Czemu to ty stawiasz mi warunki? – udałam oburzoną.
- Będziesz na mnie czekała w moim aucie, to spotkanie nie potrwa długo, obiecuję – wciąż się uśmiechał.
- Pod jednym warunkiem – zaśmiałam się.
- Jakim?
- To ja prowadzę.
- Pomyślę nad tym - zmrużył oczy wciąż się uśmiechając.
Nataniel odprowadził mnie do auta. Co chwilę w jego kieszeni dzwonił telefon. Damon się niecierpliwił. Im bliżej byliśmy samochodu tym bardziej chciałam mu powiedzieć by do niego nie szedł.
- Proszę kluczki – powiedziałam wyciągając rękę zadowolona z siebie.
- Taką chcę cię zawsze widzieć, szczęśliwą.
- Skąd pomysł, że jestem szczęśliwa?
- Oczy cię zdradziły.
- Jak to?
- Tylko nie zapomnij mnie zabrać – podając mi kluczyki delikatnie musnął wargami mój policzek i poszedł. Zostałam sama na wielkim parkingu w aucie Nate’a. I co będzie dalej? Co ja robię? Nie musiałam się zatrzymywać, a jednak to zrobiłam. Damon czy Nate, kiedy skończy się ten spór?