- Długo nie śpisz? –
zapytał troskliwie.
- Nie, dopiero się
obudziłam. Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Już skończyłem – zebrał
dokumenty i schował do teczki.
- Długo jeszcze będziemy
lecieć?
- Wydaje mi się, że nie
długo będziemy się zbliżać do lądowania.
- To dobrze. Marze o łóżku.
- Ja też – zaśmiał się.
Ku mojemu zadowoleniu samolot
zaczął kierować się ku lądowi. Lądowanie przebiegło gładko. Na lotnisku czekał
na nas czarny Jaguar XF. O drzwi auta opierała się nie za wysoka kobieta. Miała
na sobie krótką, dopasowaną, czarną sukienkę, która podkreślała jej zgrabną i
szczupłą sylwetkę. Do tego założyła wysokie czerwone czółenka i czarną skórę.
Makijaż dopełniał wszystko. Jej czerwone pełne usta rzucały się w oczy, a blond
włosy opadały na wąskie ramiona.
- Witaj chłopaku –
pocałowała go w policzek, poczym delikatnie kciukiem zmazała wyraźny ślad
szminki na jego policzku.
- Cześć mała, dobrze
wyglądasz – odwzajemnił powitanie Damon.
- No już mi się tak nie
podlizuj, bo twoja towarzyszka pomyśli sobie za dużo. Lepiej byś nas
przedstawił.
- Viki, to jest Blair.
- Miło cię poznać, Damon
mi trochę o tobie opowiadał.
- Słynna Victoria Shelley
w szponach mojego męża, będzie ciekawie.
- Daruj sobie komentarze –
odezwał się Damon.
- Dobra, wyluzuj –
zaśmiała się. Wsiadajcie, bo nie długo
Nicolaus się obudzi.
Usiadłam z tyłu,
wyposażenie auta na pewno było na wysokim poziomie. Damon i Blair pogrążyli się
w rozmowie na temat jej wyjazdu i dzieci. Osobiście nie miałam siły
uczestniczyć w tej rozmowie. Bardziej martwiłam się czy dotrę do celu w jednym
kawałku. Blair ewidentnie preferuje szybką jazdę. Za oknem się przejaśniało. Im
było jaśniej tym bardziej chciało mi się spać. Po pewnym czasie wjechaliśmy w
ogromną bramę. Dalej kawałek jechaliśmy drogą leśną. W końcu z zadrzew wyłonił
się XVIII – wieczny pałac. Budynek składał się z dwóch pięter i poddasza.
- Wszyscy śpią więc
postarajcie się nie hałasować. O 11:00 Marion przyniesie wam śniadanie. Ja idę
jeszcze pospać – pożegnała nas Blair.
- Chodź, my też powinniśmy
odpocząć – Damon złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Wystrój wnętrzna utrzymany
został w stylu klasycznym. Przestrzeń była ogromna, jednak wolne miejsce
wypełniała sztuka. Obrazy przeważnie przedstawiały ludzi w strojach z XVIII
wieku. Miałam wrażenie, że idziemy wieczność. Z jednego korytarza wchodziliśmy
w drugi, wiedziałam tylko tyle, ze jesteśmy na pierwszym piętrze.
- Daleko jeszcze? –
zapytałam Damona.
- Już prawie jesteśmy na
miejscu, to tamte drzwi – wskazał palcem białe, podwójne drzwi, które
znajdowały się na końcu korytarza.
- Jak wielki jest ten budynek?
- Nie umiem ci
odpowiedzieć na to pytanie, ale Lilly na pewno chętnie cię oprowadzi. Uwielbia
snuć się po pałacu, skrywa wiele sekretów.
- Jak Blair udało się
nabyć ten budynek?
- To posiadłość Bruna,
jego przodek odziedziczył go po kuzynie, królu Francji, Ludwiku XV Ukochanym.
Wiele pamiątek po dynastii Burbonów oddał do muzeów, lecz do pałacu ma szczególny
sentyment.
- Czy coś mnie tu jeszcze
zaskoczy?
- Są tu lochy.
- To może lepiej narysuj
mi mapę w razie gdybym się zgubiła.
- Spokojnie w ciągu dnia w
pałacu jest dużo osób. Jakaś pokojówka albo lokaj wskażą ci drogę.
- Z pewnością –
westchnęłam. W końcu dotarliśmy do sypialni.
- Idź spać, ja zaraz
wrócę, tylko zajrzę na sekundę do dzieci – pocałował mnie w czoło i poszedł.
Stałam jeszcze przez chwile wpatrując się w jego znikającą postać, a następnie
weszłam do sypialni. Patrząc na rozmiary budynku przypuszczałam, że może być
większa. Oczywiście mieliśmy do dyspozycji własną łazienkę i garderobę. Po środku stało olbrzymie łoże z baldachimem,
które zajmowało pół pokoju. Oczywiście
balkon był z widokiem na królewski ogród, który na pewno zachwycił niejedną
parę oczu. Jednak byłam zbyt zmęczona by dłużej napawać się tym widokiem.
Wzięłam niezbędne rzeczy i poszłam pod prysznic. Założyłam cienką, bladoróżową
koszulę na ramiączkach z elementami koronki, która sięgała mi połowy uda. Kiedy
weszłam do łóżka czułam się jeszcze bardziej zmęczona. Materac był miękki, więc
ogarnęła mnie błogość. Chciałam zaczekać na Damona, ale niestety nic nie
wskazywałoby na to, że się pojawi w najbliższym czasie. Wpatrując się w drzwi
powoli zapadałam w sen.
* *
*
Słońce otulało moja twarz
swoimi ciepłymi promieniami. Wstałam z łóżka i narzuciłam na siebie szlafrok.
Na stoliku koło drzwi balkonowych była taca z rogalikami i kawą. Obok stał
wazon z białymi różami z liścikiem od Damona.
Tak słodko spałaś, że nie miałem odwagi cię obudzić.
Olivia nie może się doczekać kiedy cię zobaczy.
Damon
Nalazłam sobie filiżankę kawy i wyszłam na
balkon. Przez parę godzin nic się nie
zmieniło. Widok był tak samo zachwycający jak za pierwszym razem. Ciepły wiatr
targał moje włosy. Jednak nie mogłam sobie pozwolić na taką rozpustę. Czas
stawić czoła dzieciom. Ubrałam się w ciemne jeansy Levis’a, biały sweter z długim
rękawem, który miał dekolt w kształcie łódki. Do tego czarne mokasyny Louisa
Vuitton. Włosy związałam w koński ogon.
Nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy już miałam wychodzić z pokoju w drzwiach
pojawiła się Blair z małym chłopcem na rękach. Kobieta była ubrana identycznie
jak ja.
- Nareszcie wstałaś. Niesamowite, ze mamy taki sam gust co do
ubrań i facetów. Co powiesz na zakupy jutro wieczorem? – zapytała
podekscytowana.
- Jasne – odparłam.
- Wyśmienicie. Nicolaus
poznaj ciocię Viki – powiedziała śmiejąc się do brzdąca, a następnie podała mi
chłopca.
- Muszę pozałatwiać parę
spraw. Mój lot się chyba opóźni o kilka dni, ale nie musisz się tym martwić.
Możesz się nim zająć? Damon jest z dziewczyna kim na dworze, na pewno ich
znajdziesz szybciej niż ja.
- Nie ma problemu.
Na rękach trzymałam
pulchnego chłopca w jeansowych spodenkach i czerwonej bluzce.
Kto by pomyślał, ze
jeszcze niedawno myślałam, ze sama będę mieć takiego berbecia.
- Nicolaus, ciocia ma dla
ciebie prezent. Później się pobawimy, a na razie znajdźmy wujka i siostrzyczki.
Zabrałam prezenty dla
dziewczynek i wszyłam z pokoju.
- Słoneczko, powiedz cioci
w którą stronę mamy iść?
- Daa, da – odpowiedział
chłopiec.
- Hmm, spróbujmy iść na
wprost.
Na szczęście naprzeciwko
mnie pojawiła się pokojówka. Była to kobieta w średnim wieku z dość srogą miną.
- Dzień dobry, jestem
Victoria.
- Dzień dobry pani. Wiem
jak się pani nazywa. W tym domu wiele się o pani mówi. Jestem Bridget.
- A co dokładnie się o
mnie mówi?
- Już nie długo się pani
przekona. Mogę w czymś pomóc?
- Tak, pomóż nam znaleźć
Damona.
- Pan jest z dziewczynkami
w bibliotece, to są tamte drzwi.
- Jesteś pewna? Blair
wspominała, ze wyszli na dwór.
- Na pewno pani źle
zrozumiała panią Blair. Pewnie zasugerowała pani, ze przydałby się pani spacer.
- Dziękuję.
- Miłego dnia –
powiedziała pokojówka i szybko odeszła.
Weszłam do biblioteki,
która okazała się składać z dwóch poziomów. Przy dużym stole zobaczyłam Damona
i dziewczynki. Ulżyło mi, kiedy podniósł wzrok i jego twarz się rozpromieniła
jeszcze bardziej. Szybko wstał i podszedł do mnie. Delikatnie pocałował mnie w
policzek. Córki zaraz znalazły się obok niego. Lilly wyglądała identycznie jak
na zdjęciu. Długie blond włosy opadały na jej ramiona, miała zgrabna sylwetkę,
zapewne po Blair. Jednak była od niej dużo wyższa. Jak na swój wiek ma dość
wyraźne kości policzkowe. Miała na sobie prostą, turkusową, bawełnianą sukienkę
z krótkim rękawem. Jej makijaż choć nie był krzykliwy, rzucał się w oczy.
Przeciwieństwem Lily była jej młodsza siostra Olivia. Czteroletnia dziewczynka
miała okrągłą buzię i czarne włosy zebrane w kucyk. Była ubrana w białą
sukienkę na grubych ramiączkach.
- Tata! – wykrzyczał mały
Nicolaus, a Damon od razu wziął go na ręce.
- Dziewczynki, poznajcie
Victorię, waszą nową ciocię.
- Mówcie mi Viki. Mam coś
dla was. Mam nadzieję, że się spodoba.
Podałam dziewczynkom
prezenty. Na ich twarzach zawitał zachwyt, ale Lilly nieudolnie starała się go
ukryć.
- Dziękuję, jest piękna.
Założę na najbliższy bankiet – powiedziała Lilly oglądając bransoletkę.
- Dziękuję, dziękuję,
dziękuję – wykrzykiwała Olivia przytulając się do moich nóg.
- Gdzie jest Blair? –
zapytał Damon.
- Powiedziała, że ma
jakieś sprawy do załatwienia. Zostawiła mi Nicolausa i poszła.
- Tato, zaraz przyjeżdża
po mnie Nolan – powiedziała Lilly.
- Kim jest Nolan?
- Moim chłopakiem.
- Masz wrócić przed
północą.
- Tato proszę! Mama mi
pozwala wychodzić na całą noc.
- Ale ja nie.
- Czy kiedykolwiek cię
zawiodłam? – zapytała z rozpaczą w głosie.
- Koniec tematu. Przed północą
masz być w domu.
Lilly nie wytrzymała
napięcia, wyszła trzaskając drzwiami z całej siły. W tej chwili mały Nicolaus
się rozpłakał. Damon szybko go uspokoił pokazując ptaka, który przysiadł na
parapecie za oknem.
- Tato, chciałabym zjeść
lody.
- Grece, nałoży ci. Tylko
nie jedz dużo, bo będzie cię boleć gardło.
- Dobrze tatusiu,
dziękuję.
- A gdzie jest buziak? –
zawołał za nią.
Dziewczynka szybko
przybiegła do taty i dała mu całusa w policzek.
- Teraz możesz iść.
Olivia wybiegła z
biblioteki, a Damon złapał za telefon.
- Grace, nałóż trochę
lodów Olivii.
Nicolaus wyciągał małe
rączki w moją stronę. Z powrotem wzięłam malucha na ręce.
- Ej, mały nie podrywaj mi
dziewczyny – zaśmiał się Damon.
- Nie masz z nim żadnych
szans.
- Tego się obawiałem.
- Kiedy Blair wyjeżdża? –
zmieniłam temat.
- Dzisiaj wieczorem.
- Zaprosiła mnie na zakupy.
- Idziesz?
- Tak.
- Kiedy? – w jego głosie
wyczułam zdenerwowanie.
- Jutro wieczorem.
Przeszkadza ci to?
- Nie, bawcie się dobrze -
uśmiechnął się wymuszenie.
- Mamy jakieś plany na
dziś? – zapytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Nie. Masz ochotę na
spacer? Jest ładna pogoda.
- Chętnie. Trzeba wziąć sweterek
dla Nicolausa.
- Bridget! – Damon zawołał
pokojówkę.
Po chwili kobieta pojawiła
się w drzwiach.
- Wołał mnie pan?
- Przynieś sweter dla
Nicolausa i zaprowadź go z Victorią do ogrodu.
- A ty nie idziesz znami?
- Pójdę po Olivię i
dołączę do was jak najszybciej się da – pocałował mnie w czoło i poszedł.
Pokój Nicolausa nie był
daleko. Kiedy tylko przekroczyłam próg, maluch wyrywał się, bym postawiła go na
podłodze. Malec chodził między zabawkami jakby czegoś szukał. Pokój przypominał
ogromny sklep z zabawkami. Chłopiec miał więcej niż potrafił sobie wyobrazić.
- Proszę, powinno mu być
ciepło – Bridget podała mi swterek.
- Nicolaus, chodź idziemy
na dwór.
Malec przybiegł do mnie i
założyłam mu sweterek. Następnie Bridget odprowadziła nas do ogrodu. Droga była
prostsza niż by się mogło wydawać, jednak byłam pewna, czy sama bym z powrotem
nie trafiła.
- Gdyby pani potrzebowała
pomocy w odnalezieniu drogi proszę poprosić o pomoc Franca, jest ogrodnikiem,
świetnie zna te tereny.
- Dziękuję.
Pokojówka odeszła, a my
staliśmy przed ogromnym ogrodem. Postawiłam Nicolausa na ziemi a on złapał mnie
swoją małą rączką i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Jednak chłopiec szybko się
zmęczył i wyciągnął ręce. Z za zakrętu wyłonił się stary mężczyzna w zielonych
ogrodniczkach. Miał bardzo przyjazny wyraz twarzy, można by rzec, że w młodości
był przystojny.
- Witam w moich skromnych
progach. Pani Victoria, zgadza się?
- Dzień dobry, tak jestem
Victoria. Pan Franc, prawda?
- Miło mi, że o mnie
słyszałaś.
- Bridget o panu
wspominała.
- Ahh, jak pobędziesz tu
dłużej zrozumiesz, że Bridget wie tu o wszystkim. I przestań mówić do mnie pan.
Dla przyjaciół jestem Franc.
- Milo mi, mów mi Viki.
- Pewnie wybieracie się na
plac zabaw?
- W zasadzie to nie wiem.
Damon z Olivią mają do nas dołączyć. Póki co prowadzi mnie Nicolaus.
- Już idą – wskazał palcem
w stronę pałacem.
- Więc istnieje szansa, że
się nie zgubię – zaśmiałam się.
- Franc, jak się masz?
Dawno cię nie widziałem – zawołał Damon.
- Póki Blair jest daleko
to jest dobrze – zaśmiał się.
- Tak wiem, coś na ten
temat.
Do pałacu jechało
rozpędzone auto Blair. W tym momencie Damon spoważniał.
- Chyba odłożymy spacer na
później. Muszę porozmawiać Blair. Zostajesz czy idziesz ze mną?
- Idę, zgubię się tu sama.
- Olivia, mama przyjechała.
- Weź Nicolausa, już mnie
ręce bolą – poprosiłam Damona.
Mężczyzna bez słowa
spełnił moją prośbę.
- Olivia my idziemy do
domu i zostaniesz tu sama.
- Nie prawda, Franc tu
zostaje – opowiedziała dziewczynka.
- Chcesz zostać moją
pomocnicą? – zapytał ogrodnik Olivię.
- Tak, tak. Tatusiu mogę?
- Odprowadzę ją potem do
pałacu.
- Dobrze, tylko bądź
grzeczna, słuchaj się Franca.
Przez całą drogę do pałacu
Damon się do mnie nie odzywał. Co więcej
szedł pół metra przede mną, w ogóle nie zwracając uwagi na to czy jestem. Nie
reagował na zaczepki Nicolausa, który zaczął być marudny.
- Co się dzieje? Może byś
na mnie zaczekał? – zapytałam oburzona.
- Viki, porozmawiamy
później.
- Nie zdziw się, jak
będzie za późno.
Ucieszyłam się kiedy
byliśmy już w środku. Nie wiedziałam gdzie idziemy, ale wolałam się nie
oddalać. Nicolaus zaczął płakać. Damon zapukał w jakieś drzwi.
- Amy, zajmij się
Nicolausem.
- Jadł coś? Zaraz będzie
jego pora spania.
- Nie.
- Viki, zostań z Amy. Ja
pójdę teraz do Blair, będę za rogiem.
Odwrócił się napięcie i
poszedł. Dziewczyna przyglądała mi się z zaciekawieniem. Była bardzo niska i
bardzo podobna do Blair. Miała na sobie zieloną sukienkę, która podkreślała
brąz jej oczu.
- Victoria, prawda? Jestem
Amy, młodsza siostra Blair.
- Miło cię poznać –
dziewczyna wydała się dużo sympatyczniejsza od swojej siostry.
- To co? Kierunek kuchnia,
mały bobas będzie jadł.
- Wiesz co, ja chyba
spróbuję odnaleźć drogę do pokoju. Nie jestem głodna.
- Do zobaczenia później.
Nicolaus, pomachaj cioci – maluch podniósł rączkę i zamaszyście mi pomachał.
Kiedy wyszłam na korytarz
usłyszałam kłótnię Damona i Blair.
- Zabronisz mi? Mogę robić
co chcę.
- Po to mnie ściągałaś z
Nowego Jorku? Tak ci się śpieszyło?
- Łaskę mi robisz? Twoje
dzieci prawie w ogóle nie widują ojca, a ty masz pretensje, ze poprosiłam cię
byś przejechał?
- Mogłem przyjechać kilka
dni później i na spokojnie zamknąć kilka spraw.
- Nie dramatyzuj. Vanessa
się wszystkim zajmie.
- Wiesz w ogóle co robi
teraz Lilly?
- Nie, ale zapewne mi
powiesz.
- Pojechała gdzieś z
jakimś Nolanem. Podobno pozwalasz jej nie wracać na noc.
- Kiedyś musi skorzystać z
życia.
Nie miałam ochoty słuchać
dalej ich wrzasków. Skręciłam w jakiś korytarz, następnie w kilka kolejnych aż
doszłam do chodów, które były moim zbawienie. W końcu orientowałam się, gdzie
jestem. Bez większego problemu odnalazłam pokój. Po mimo, że nie dawno wstałam znowu
ogarnęło mnie zmęczenie. Słońce już zachodziło, z balkonu widziałam Olivię i
Franca wracających do pałacu. Dziewczynka wyglądała na bardzo zadowoloną, co jakiś
czas podskakiwała z radości. Z zamyślenia wyrwał mnie Damon, który wszedł do pokoju.
Podszedł do mnie bez słowa i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
- Przepraszam cię za wszystko.
Nie tak to sobie wyobrażałem.
- W porządku – odpowiedziałam
bez emocji.
- Zejdziesz ze mną na kolację?
- Nie jestem głodna, idź, ja
się położę.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Damon ujął moją twarz w dłonie,
abym w końcu na niego spojrzała. Jego oczy były zmartwione i zmęczone. Zbliżył się
do mnie i pocałował. Po dłuższej chwili kiedy skończyliśmy nasze pieszczoty nie
chciał mnie wypuścić z objęć.
- Idź już. Będę tu jak wrócisz,
nigdzie się nie wybieram.
Damon pocałował mnie raz jeszcze
i wyszedł. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do wygodnego łóżka. Długo nie mogłam
zasnąć, przewracałam się z boku na bok. Ciągle w myślach analizowałam wszystko co
się działo. Dlaczego wszyscy mnie tu znają?
Dochodziła północ, a Damon
nadal nie wrócił. Nie ważne co miał na swoje usprawiedliwienie. Teraz potrzebowałam
go tutaj.
Znalazłam Twój blog w Rejestr Blogów i tak myślę może wejdę...
OdpowiedzUsuńWcale nie żałuję że weszłam. Piszesz cudownie. Masz smykałkę do tego. ^^
Podoba mi się Twoja historia, a zwłaszcza Demon. Mam nadzieję, że nie długo pojawi się kolejna notka.
Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam i życzę weny ^^
[REKLAMA]
OdpowiedzUsuńChcesz przeżyć chwile bąbelkowej zabawy? Z Gassate jest to możliwe! Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy chcą ochłody w postaci opinii jednej z naszych renomowanych Oceniających!
Ocenialnia Gassate zaprasza również wszystkich chętnych do współpracy w ocenianiu :)
Serdecznie pozdrawiamy,
Załoga Ocenialni Gassate
[http://gassate.blogspot.com]