„A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.”
Antoine Marie Roger de Saint-Exupéry

7

Kiedy się obudziłam zobaczyłam Damona, który zajęty był dokumentami. Przez dłuższą chwile przyglądałam się mojemu mężczyźnie. Wyglądał inaczej niż zwykle, jego twarz wyrażała skupienie i zmęczenie. Chwilę później spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Długo nie śpisz? – zapytał troskliwie.
- Nie, dopiero się obudziłam. Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Już skończyłem – zebrał dokumenty i schował do teczki.
- Długo jeszcze będziemy lecieć?
- Wydaje mi się, że nie długo będziemy się zbliżać do lądowania.
- To dobrze. Marze o łóżku.
- Ja też – zaśmiał się.
Ku mojemu zadowoleniu samolot zaczął kierować się ku lądowi. Lądowanie przebiegło gładko. Na lotnisku czekał na nas czarny Jaguar XF. O drzwi auta opierała się nie za wysoka kobieta. Miała na sobie krótką, dopasowaną, czarną sukienkę, która podkreślała jej zgrabną i szczupłą sylwetkę. Do tego założyła wysokie czerwone czółenka i czarną skórę. Makijaż dopełniał wszystko. Jej czerwone pełne usta rzucały się w oczy, a blond włosy opadały na wąskie ramiona.
- Witaj chłopaku – pocałowała go w policzek, poczym delikatnie kciukiem zmazała wyraźny ślad szminki na jego policzku.
- Cześć mała, dobrze wyglądasz – odwzajemnił powitanie Damon.
- No już mi się tak nie podlizuj, bo twoja towarzyszka pomyśli sobie za dużo. Lepiej byś nas przedstawił.
- Viki, to jest Blair.
- Miło cię poznać, Damon mi trochę o tobie opowiadał.
- Słynna Victoria Shelley w szponach mojego męża, będzie ciekawie.
- Daruj sobie komentarze – odezwał się Damon.
- Dobra, wyluzuj – zaśmiała się. Wsiadajcie, bo  nie długo Nicolaus się obudzi.
Usiadłam z tyłu, wyposażenie auta na pewno było na wysokim poziomie. Damon i Blair pogrążyli się w rozmowie na temat jej wyjazdu i dzieci. Osobiście nie miałam siły uczestniczyć w tej rozmowie. Bardziej martwiłam się czy dotrę do celu w jednym kawałku. Blair ewidentnie preferuje szybką jazdę. Za oknem się przejaśniało. Im było jaśniej tym bardziej chciało mi się spać. Po pewnym czasie wjechaliśmy w ogromną bramę. Dalej kawałek jechaliśmy drogą leśną. W końcu z zadrzew wyłonił się XVIII – wieczny pałac. Budynek składał się z dwóch pięter i poddasza.
- Wszyscy śpią więc postarajcie się nie hałasować. O 11:00 Marion przyniesie wam śniadanie. Ja idę jeszcze pospać – pożegnała nas Blair.
- Chodź, my też powinniśmy odpocząć – Damon złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Wystrój wnętrzna utrzymany został w stylu klasycznym. Przestrzeń była ogromna, jednak wolne miejsce wypełniała sztuka. Obrazy przeważnie przedstawiały ludzi w strojach z XVIII wieku. Miałam wrażenie, że idziemy wieczność. Z jednego korytarza wchodziliśmy w drugi, wiedziałam tylko tyle, ze jesteśmy na pierwszym piętrze.
- Daleko jeszcze? – zapytałam Damona.
- Już prawie jesteśmy na miejscu, to tamte drzwi – wskazał palcem białe, podwójne drzwi, które znajdowały się na końcu korytarza.
- Jak  wielki jest ten budynek?
- Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie, ale Lilly na pewno chętnie cię oprowadzi. Uwielbia snuć się po pałacu, skrywa wiele sekretów.
- Jak Blair udało się nabyć ten budynek?
- To posiadłość Bruna, jego przodek odziedziczył go po kuzynie, królu Francji, Ludwiku XV Ukochanym. Wiele pamiątek po dynastii Burbonów oddał do muzeów, lecz do pałacu ma szczególny sentyment.
- Czy coś mnie tu jeszcze zaskoczy?
- Są tu lochy.
- To może lepiej narysuj mi mapę w razie gdybym się zgubiła.
- Spokojnie w ciągu dnia w pałacu jest dużo osób. Jakaś pokojówka albo lokaj wskażą ci drogę.
- Z pewnością – westchnęłam. W końcu dotarliśmy do sypialni.
- Idź spać, ja zaraz wrócę, tylko zajrzę na sekundę do dzieci – pocałował mnie w czoło i poszedł. Stałam jeszcze przez chwile wpatrując się w jego znikającą postać, a następnie weszłam do sypialni. Patrząc na rozmiary budynku przypuszczałam, że może być większa. Oczywiście mieliśmy do dyspozycji własną łazienkę i garderobę.  Po środku stało olbrzymie łoże z baldachimem, które  zajmowało pół pokoju. Oczywiście balkon był z widokiem na królewski ogród, który na pewno zachwycił niejedną parę oczu. Jednak byłam zbyt zmęczona by dłużej napawać się tym widokiem. Wzięłam niezbędne rzeczy i poszłam pod prysznic. Założyłam cienką, bladoróżową koszulę na ramiączkach z elementami koronki, która sięgała mi połowy uda. Kiedy weszłam do łóżka czułam się jeszcze bardziej zmęczona. Materac był miękki, więc ogarnęła mnie błogość. Chciałam zaczekać na Damona, ale niestety nic nie wskazywałoby na to, że się pojawi w najbliższym czasie. Wpatrując się w drzwi powoli zapadałam w sen.


*    *    *


Słońce otulało moja twarz swoimi ciepłymi promieniami. Wstałam z łóżka i narzuciłam na siebie szlafrok. Na stoliku koło drzwi balkonowych była taca z rogalikami i kawą. Obok stał wazon z białymi różami z liścikiem od Damona.

Tak słodko spałaś, że nie miałem odwagi cię obudzić. Olivia nie może się doczekać kiedy cię zobaczy.

Damon

 Nalazłam sobie filiżankę kawy i wyszłam na balkon. Przez parę godzin nic się  nie zmieniło. Widok był tak samo zachwycający jak za pierwszym razem. Ciepły wiatr targał moje włosy. Jednak nie mogłam sobie pozwolić na taką rozpustę. Czas stawić czoła dzieciom. Ubrałam się w ciemne jeansy Levis’a, biały sweter z długim rękawem, który miał dekolt w kształcie łódki. Do tego czarne mokasyny Louisa Vuitton.  Włosy związałam w koński ogon. Nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy już miałam wychodzić z pokoju w drzwiach pojawiła się Blair z małym chłopcem na rękach. Kobieta była ubrana identycznie jak ja.
- Nareszcie wstałaś.  Niesamowite, ze mamy taki sam gust co do ubrań i facetów. Co powiesz na zakupy jutro wieczorem? – zapytała podekscytowana.
- Jasne – odparłam.
- Wyśmienicie. Nicolaus poznaj ciocię Viki – powiedziała śmiejąc się do brzdąca, a następnie podała mi chłopca.
- Muszę pozałatwiać parę spraw. Mój lot się chyba opóźni o kilka dni, ale nie musisz się tym martwić. Możesz się nim zająć? Damon jest z dziewczyna kim na dworze, na pewno ich znajdziesz szybciej niż ja.
- Nie ma problemu.
Na rękach trzymałam pulchnego chłopca w jeansowych spodenkach i czerwonej bluzce.
Kto by pomyślał, ze jeszcze niedawno myślałam, ze sama będę mieć takiego berbecia.
- Nicolaus, ciocia ma dla ciebie prezent. Później się pobawimy, a na razie znajdźmy wujka i siostrzyczki.
Zabrałam prezenty dla dziewczynek i wszyłam z pokoju.
- Słoneczko, powiedz cioci w którą stronę mamy iść?
- Daa, da – odpowiedział chłopiec.
- Hmm, spróbujmy iść na wprost.
Na szczęście naprzeciwko mnie pojawiła się pokojówka. Była to kobieta w średnim wieku z dość srogą miną.
- Dzień dobry, jestem Victoria.
- Dzień dobry pani. Wiem jak się pani nazywa. W tym domu wiele się o pani mówi. Jestem Bridget.
- A co dokładnie się o mnie mówi?
- Już nie długo się pani przekona. Mogę w czymś pomóc?
- Tak, pomóż nam znaleźć Damona.
- Pan jest z dziewczynkami w bibliotece, to są tamte drzwi.
- Jesteś pewna? Blair wspominała, ze wyszli na dwór.
- Na pewno pani źle zrozumiała panią Blair. Pewnie zasugerowała pani, ze przydałby się pani spacer.
- Dziękuję.
- Miłego dnia – powiedziała pokojówka i szybko odeszła.
Weszłam do biblioteki, która okazała się składać z dwóch poziomów. Przy dużym stole zobaczyłam Damona i dziewczynki. Ulżyło mi, kiedy podniósł wzrok i jego twarz się rozpromieniła jeszcze bardziej. Szybko wstał i podszedł do mnie. Delikatnie pocałował mnie w policzek. Córki zaraz znalazły się obok niego. Lilly wyglądała identycznie jak na zdjęciu. Długie blond włosy opadały na jej ramiona, miała zgrabna sylwetkę, zapewne po Blair. Jednak była od niej dużo wyższa. Jak na swój wiek ma dość wyraźne kości policzkowe. Miała na sobie prostą, turkusową, bawełnianą sukienkę z krótkim rękawem. Jej makijaż choć nie był krzykliwy, rzucał się w oczy. Przeciwieństwem Lily była jej młodsza siostra Olivia. Czteroletnia dziewczynka miała okrągłą buzię i czarne włosy zebrane w kucyk. Była ubrana w białą sukienkę na grubych ramiączkach.
- Tata! – wykrzyczał mały Nicolaus, a Damon od razu wziął go na ręce.
- Dziewczynki, poznajcie Victorię, waszą nową ciocię.
- Mówcie mi Viki. Mam coś dla was. Mam nadzieję, że się spodoba.
Podałam dziewczynkom prezenty. Na ich twarzach zawitał zachwyt, ale Lilly nieudolnie starała się go ukryć.
- Dziękuję, jest piękna. Założę na najbliższy bankiet – powiedziała Lilly oglądając bransoletkę.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – wykrzykiwała Olivia przytulając się do moich nóg.
- Gdzie jest Blair? – zapytał Damon.
- Powiedziała, że ma jakieś sprawy do załatwienia. Zostawiła mi Nicolausa i poszła.
- Tato, zaraz przyjeżdża po mnie Nolan – powiedziała Lilly.
- Kim jest Nolan?
- Moim chłopakiem.
- Masz wrócić przed północą.
- Tato proszę! Mama mi pozwala wychodzić na całą noc.
- Ale ja nie.
- Czy kiedykolwiek cię zawiodłam? – zapytała z rozpaczą w głosie.
- Koniec tematu. Przed północą masz być w domu.
Lilly nie wytrzymała napięcia, wyszła trzaskając drzwiami z całej siły. W tej chwili mały Nicolaus się rozpłakał. Damon szybko go uspokoił pokazując ptaka, który przysiadł na parapecie za oknem.
- Tato, chciałabym zjeść lody.
- Grece, nałoży ci. Tylko nie jedz dużo, bo będzie cię boleć gardło.
- Dobrze tatusiu, dziękuję.
- A gdzie jest buziak? – zawołał za nią.
Dziewczynka szybko przybiegła do taty i dała mu całusa w policzek.
- Teraz możesz iść.
Olivia wybiegła z biblioteki, a Damon złapał za telefon.
- Grace, nałóż trochę lodów Olivii.
Nicolaus wyciągał małe rączki w moją stronę. Z powrotem wzięłam malucha na ręce.
- Ej, mały nie podrywaj mi dziewczyny – zaśmiał się Damon.
- Nie masz z nim żadnych szans.
- Tego się obawiałem.
- Kiedy Blair wyjeżdża? – zmieniłam temat.
- Dzisiaj wieczorem.
- Zaprosiła mnie na zakupy.
- Idziesz?
- Tak.
- Kiedy? – w jego głosie wyczułam zdenerwowanie.
- Jutro wieczorem. Przeszkadza ci to?
- Nie, bawcie się dobrze - uśmiechnął się wymuszenie.
- Mamy jakieś plany na dziś? – zapytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Nie. Masz ochotę na spacer? Jest ładna pogoda.
- Chętnie. Trzeba wziąć sweterek dla Nicolausa.
- Bridget! – Damon zawołał pokojówkę.
Po chwili kobieta pojawiła się w drzwiach.
- Wołał mnie pan?
- Przynieś sweter dla Nicolausa i zaprowadź go z Victorią do ogrodu.
- A ty nie idziesz znami?
- Pójdę po Olivię i dołączę do was jak najszybciej się da – pocałował mnie w czoło i poszedł.
Pokój Nicolausa nie był daleko. Kiedy tylko przekroczyłam próg, maluch wyrywał się, bym postawiła go na podłodze. Malec chodził między zabawkami jakby czegoś szukał. Pokój przypominał ogromny sklep z zabawkami. Chłopiec miał więcej niż potrafił sobie wyobrazić.
- Proszę, powinno mu być ciepło – Bridget podała mi swterek.
- Nicolaus, chodź idziemy na dwór.
Malec przybiegł do mnie i założyłam mu sweterek. Następnie Bridget odprowadziła nas do ogrodu. Droga była prostsza niż by się mogło wydawać, jednak byłam pewna, czy sama bym z powrotem nie trafiła.
- Gdyby pani potrzebowała pomocy w odnalezieniu drogi proszę poprosić o pomoc Franca, jest ogrodnikiem, świetnie zna te tereny.
- Dziękuję.
Pokojówka odeszła, a my staliśmy przed ogromnym ogrodem. Postawiłam Nicolausa na ziemi a on złapał mnie swoją małą rączką i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Jednak chłopiec szybko się zmęczył i wyciągnął ręce. Z za zakrętu wyłonił się stary mężczyzna w zielonych ogrodniczkach. Miał bardzo przyjazny wyraz twarzy, można by rzec, że w młodości był przystojny.
- Witam w moich skromnych progach. Pani Victoria, zgadza się?
- Dzień dobry, tak jestem Victoria. Pan Franc, prawda?
- Miło mi, że o mnie słyszałaś.
- Bridget o panu wspominała.
- Ahh, jak pobędziesz tu dłużej zrozumiesz, że Bridget wie tu o wszystkim. I przestań mówić do mnie pan. Dla przyjaciół jestem Franc.
- Milo mi, mów mi Viki.
- Pewnie wybieracie się na plac zabaw?
- W zasadzie to nie wiem. Damon z Olivią mają do nas dołączyć. Póki co prowadzi mnie Nicolaus.
- Już idą – wskazał palcem w stronę pałacem.
- Więc istnieje szansa, że się nie zgubię – zaśmiałam się.
- Franc, jak się masz? Dawno cię nie widziałem – zawołał Damon.
- Póki Blair jest daleko to jest dobrze – zaśmiał się.
- Tak wiem, coś na ten temat.
Do pałacu jechało rozpędzone auto Blair. W tym momencie Damon spoważniał.
- Chyba odłożymy spacer na później. Muszę porozmawiać Blair. Zostajesz czy idziesz ze mną?
- Idę, zgubię się tu sama.
- Olivia, mama przyjechała.
- Weź Nicolausa, już mnie ręce bolą – poprosiłam Damona.
Mężczyzna bez słowa spełnił moją prośbę.
- Olivia my idziemy do domu i zostaniesz tu sama.
- Nie prawda, Franc tu zostaje – opowiedziała dziewczynka.
- Chcesz zostać moją pomocnicą? – zapytał ogrodnik Olivię.
- Tak, tak. Tatusiu mogę?
- Odprowadzę ją potem do pałacu.
- Dobrze, tylko bądź grzeczna, słuchaj się Franca.
Przez całą drogę do pałacu Damon się do  mnie nie odzywał. Co więcej szedł pół metra przede mną, w ogóle nie zwracając uwagi na to czy jestem. Nie reagował na zaczepki Nicolausa, który zaczął być marudny.
- Co się dzieje? Może byś na mnie zaczekał? – zapytałam oburzona.
- Viki, porozmawiamy później.
- Nie zdziw się, jak będzie za późno.
Ucieszyłam się kiedy byliśmy już w środku. Nie wiedziałam gdzie idziemy, ale wolałam się nie oddalać. Nicolaus zaczął płakać. Damon zapukał w jakieś drzwi.
- Amy, zajmij się Nicolausem.
- Jadł coś? Zaraz będzie jego pora spania.
- Nie.
- Viki, zostań z Amy. Ja pójdę teraz do Blair, będę za rogiem.
Odwrócił się napięcie i poszedł. Dziewczyna przyglądała mi się z zaciekawieniem. Była bardzo niska i bardzo podobna do Blair. Miała na sobie zieloną sukienkę, która podkreślała brąz jej oczu.
- Victoria, prawda? Jestem Amy, młodsza siostra Blair.
- Miło cię poznać – dziewczyna wydała się dużo sympatyczniejsza od swojej siostry.
- To co? Kierunek kuchnia, mały bobas będzie jadł.
- Wiesz co, ja chyba spróbuję odnaleźć drogę do pokoju. Nie jestem głodna.
- Do zobaczenia później. Nicolaus, pomachaj cioci – maluch podniósł rączkę i zamaszyście mi pomachał.
Kiedy wyszłam na korytarz usłyszałam kłótnię Damona i Blair.
- Zabronisz mi? Mogę robić co chcę.
- Po to mnie ściągałaś z Nowego Jorku? Tak ci się śpieszyło?
- Łaskę mi robisz? Twoje dzieci prawie w ogóle nie widują ojca, a ty masz pretensje, ze poprosiłam cię byś przejechał?
- Mogłem przyjechać kilka dni później i na spokojnie zamknąć kilka spraw.
- Nie dramatyzuj. Vanessa się wszystkim zajmie.
- Wiesz w ogóle co robi teraz Lilly?
- Nie, ale zapewne mi powiesz.
- Pojechała gdzieś z jakimś Nolanem. Podobno pozwalasz jej nie wracać na noc.
- Kiedyś musi skorzystać z życia.
Nie miałam ochoty słuchać dalej ich wrzasków. Skręciłam w jakiś korytarz, następnie w kilka kolejnych aż doszłam do chodów, które były moim zbawienie. W końcu orientowałam się, gdzie jestem. Bez większego problemu odnalazłam pokój. Po mimo, że nie dawno wstałam znowu ogarnęło mnie zmęczenie. Słońce już zachodziło, z balkonu widziałam Olivię i Franca wracających do pałacu. Dziewczynka wyglądała na bardzo zadowoloną, co jakiś czas podskakiwała z radości. Z zamyślenia wyrwał mnie Damon, który wszedł do pokoju. Podszedł do mnie bez słowa i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
- Przepraszam cię za wszystko. Nie tak to sobie wyobrażałem.
- W porządku – odpowiedziałam bez emocji.
- Zejdziesz ze mną na kolację?
- Nie jestem głodna, idź, ja się położę.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Damon ujął moją twarz w dłonie, abym w końcu na niego spojrzała. Jego oczy były zmartwione i zmęczone. Zbliżył się do mnie i pocałował. Po dłuższej chwili kiedy skończyliśmy nasze pieszczoty nie chciał mnie wypuścić z objęć.
- Idź już. Będę tu jak wrócisz, nigdzie się nie wybieram.
Damon pocałował mnie raz jeszcze i wyszedł. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do wygodnego łóżka. Długo nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok. Ciągle w myślach analizowałam wszystko co się działo. Dlaczego wszyscy mnie tu znają?
Dochodziła północ, a Damon nadal nie wrócił. Nie ważne co miał na swoje usprawiedliwienie. Teraz potrzebowałam go tutaj.

2 komentarze:

  1. Znalazłam Twój blog w Rejestr Blogów i tak myślę może wejdę...
    Wcale nie żałuję że weszłam. Piszesz cudownie. Masz smykałkę do tego. ^^
    Podoba mi się Twoja historia, a zwłaszcza Demon. Mam nadzieję, że nie długo pojawi się kolejna notka.
    Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. [REKLAMA]
    Chcesz przeżyć chwile bąbelkowej zabawy? Z Gassate jest to możliwe! Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy chcą ochłody w postaci opinii jednej z naszych renomowanych Oceniających!
    Ocenialnia Gassate zaprasza również wszystkich chętnych do współpracy w ocenianiu :)
    Serdecznie pozdrawiamy,
    Załoga Ocenialni Gassate
    [http://gassate.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń