„A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.”
Antoine Marie Roger de Saint-Exupéry

8

- Viki, Viki! – usłyszałam przez sen głos małej dziewczynki. Kiedy otworzyłam oczy, koło łóżka stała Olivia. Miała na sobie czerwoną piżamkę.
- Witaj mała. Chcesz wejść pod kołdrę?
- Ehe. Gdzie jest tata? – zapytała dziewczynka wchodząc do łóżka.
Obróciłam się, ale Damona za mną nie było. Zegarek wskazywał godzinę 2.
- Nie wiem słoneczko. Co się stało? – pogładziłam Olivię po włosach.
- Śniło mi się, że uciekałam przed olbrzymim smokiem.
- Hmm, ciężka sprawa – westchnęłam.
- Najpierw pobiegłam do mamy, ale jej pokój jest pusty – dziewczynka wtuliła się we mnie.
- Smoka się boisz, a chodzić w nocy po tak wielkim budynku, nie?
- Znam tutaj każdy kątek, smok mnie nie zaskoczy.
- Następnym razem, kiedy przyśni ci się smok, przyślij go do mnie.
- Poradzisz sobie z nim?
- Pewnie. Z wszystkimi gatunkami, a teraz poczekaj chwilkę, wezmę telefon i zadzwonię do taty.
Dziewczyna odsunęła się, a ja wzięłam telefon z nocnej szafki. Niestety Damon nie odebrał.
- Pewnie tata jest zajęty. Idziemy spać?
- Mogę spać z tobą?
- Oczywiście.
Dziewczynka wtuliła się we mnie i szybko zasnęła, czego nie można powiedzieć o mnie.
Gdzie jest Damon? Dlaczego Blair także niema? Na pewno są gdzieś razem, tylko po co?
Co może być tak pilnego, że nie wrócił na noc do pokoju, a może w ogóle go tu nie ma?


*    *    *


Ciepłe promienie słońca padały na moją twarz. Delikatnie wstałam starając się nie obudzić Olivii. Damona nadal nie było. Ubrałam dopasowane czarne jeansy oraz przezroczystą, turkusową bluzkę z długim rękawem babci. Ostatecznie zdecydowałam się założyć do tego czarne tenisówki. Powinno mi być dość wygodnie. Włosy spięłam w luźny kok i obmyłam twarz. Olivia wciąż spała, więc wyszłam na balkon. W ogrodzie zważyłam Franca, starszy mężczyzna przycinał wysokie krzewy. Do pałacu drogą zbliżało się czarne auto. Chwile później zobaczyłam jak wysiada z niego Damon i Blair. Byli czymś bardzo rozbawieni.
- Viki! – zawołała Olivia.
Weszłam do pokoju. Na łóżku siedziała mała rozczochrana dziewczynka.
- Myślałam, że sobie poszłaś.
- Nie zostawiłabym cie tu samą. Wyszłam tylko na chwilę na balkon. Chodź, idziemy się ubrać, a potem może śniadanie?
- Jestem głodna – odpowiedziała Olivia.
- Ale musisz mnie zaprowadzić, nie trafimy bez twojej pomocy – dziewczynka wyglądała na zadowoloną z możliwości wybrania drogi.
Dopiero teraz zauważyłam, że Olivia ma gołe stopy.
- Czy przyszłaś do mnie na boso?
- Tak.
- Chcesz być chora? – wzięłam Olivię na ręce.
- Nie chce.
- Następnym razem kiedy będziesz gdzieś szła zakładaj coś na stopy, bo inaczej przyjdzie czarownica i przyklei do twoich nóżek buty – powiedziałam złowrogo, a dziewczynka wybuchła śmiechem.
Na korytarzu spotkałyśmy Damona. Nie wyglądał na zmęczonego, uśmiechnął się kiedy nas zobaczył.
- Są i moje dziewczyny! – ucałował Olivię w czoło, następnie próbował pocałować mnie w policzek, ale się odsunęłam.
- Tatusiu, gdzie byłeś? Szukałam cię.
- Maiłem kilka spraw do załatwienia. Gdzie idziecie?
- Wybierzemy ubranie dla Olivii, a potem idziemy na śniadanie.
- Wezmę prysznic i dołączę do was.
- Nie musisz się śpieszyć – odpowiedziałam chłodno i poszłam dalej.
Po kilku zakrętach zaczęłam odczuwać ciężar Olivii. Na szczęście chwilę później dotarłyśmy do jej pokoju. Garderobę miała ogromną. Wszystkie ubrania były od słynnych projektantów.
- W co byś się chciała dziś ubrać? Może biała koszulka w niebieskie kwiatki i jeansy?
- Tak, pomożesz mi?
- Oczywiście – uśmiechnęłam się do małej.
Patrząc na Olivię, przypomniały mi się moje lata dzieciństwa. Kiedyś byłam na jej miejscu.
Czy ona będzie kiedyś na moim? Dziewczynka pobiegła do łazienki i umyła buzię. Następnie rozczesałam jej włosy.
- Gotowa na śniadanie?
- Taak!
- To prowadź.
Droga do jadalni była zadziwiająco krótka. Zeszłyśmy na dół, chwilami miałam wrażenie, że wiem jestem. Jadalnia była ogromna, zresztą co w tej posiadłości takie nie było? Stół był już nakryty. W naczyniach były różne potrawy. Kiedy usiadłam z Olivią do stołu pojawiła się Lilly. Miała na sobie skąpą białą sukienkę bez ramiączek. Do tego wysokie brązowe czółenka najprawdopodobniej Jimmiego Choo.
- Dzień dobry ciociu Viki – powiedziała ironicznie.
- Wystarczy Viki.
Lilly obeszła stół i usiadła naprzeciwko mnie. Chwilę później w jadalni pojawiła się Blair z Damonem. Kobieta miała na sobie krótką, gorsetową sukienkę z brązowej skóry. Do tego założyła beżowe szpilki Louboutina. Włosy spięła w ciasną kitę. Damon założył klasyczną biała koszule i spodnie od garnituru. Mężczyzna odprowadził żonę do stołu i odsunął jej krzesło obok Olivii. Następnie usiadł obok mnie.
- Victorio, mam nadzieję, że dobrze spałaś? – zapytała Blair z sztucznym uśmiechem.
- Tak, dziękuję. W środku nocy przyszła do mnie Olivia. Śnił jej się koszmar i szukała mamy.
- Dziękuję, że zaopiekowałaś się moim dzieckiem – pogładziła córkę po głowie.
- Nicolaus śpi? – zapytał Damon.
- Nie, Amy miała się nim zająć w razie gdyby się obudził, ale nie ma ich w pokoju. Pewnie poszła z nim na spacer.
- To pewnie szybko ich nie zobaczymy – podsumowała Lilly.
- Jak przygotowania do wyjazdu? – zapytałam Blair.
- Jednak nie lecę. Bruno ma zjechać na stałe. Miało to być w przyszłym tygodniu, ale dziś zadzwonił i powiedział, że będzie popołudniu. Już nie mogę się doczekać.
- Tylko nie zmajstruj mi kolejnego rodzeństwa – skomentowała Lilly.
- Lillian, przeproś matkę! – krzyknął Damon
- O co ci chodzi? Nie mieszkasz z nami! Przyjeżdżasz na chwile i uważasz, że masz coś do powiedzenia – dziewczyna wstała i wyszła trzaskając drzwiami. Damon ruszył za nią.
- Zostań Blair, najpierw ja z nią porozmawiam.
W ciszy skończyłam śniadanie. Blair również nic się nie odzywała. Pierwszy raz na jej twarzy zobaczyłam prawdziwe uczucia. Słowa, które powiedziała Lilly bardzo ją zraniły.
- Domyślam się co sobie myślisz – Blair przerwała ciszę.
- Nie sądzę.
- Popełniłam kilka błędów, ale ich nie żałuje. Mam dzięki temu troje wspaniałych dzieci.
 Lilly nienawidzi Francji, jedyne co ją tu trzyma to ten pałac i jego historia. Na chwilę się zawiesiła, wpatrzona w śliczną buźkę córki. Kiedy miała zamiar kontynuować monolog, ale do jadalni weszła Amy z jej synkiem.
- Blair, jadę do rodziców, nie wrócę dziś na noc.
- Amy, możesz jechać po południu? Wzięłabyś Nicolausa i tak miałam go podrzucić do mamy. Bruno na pewno będzie chciał go zobaczyć.
- Ja też chce jechać do babci! – zawołała Olivia.
- Dobrze, tylko masz się słuchać Amy.
- Obiecuję, będę grzeczna.
- Pojedziemy jak Bruno wróci, ok? A teraz chodź, pobawimy się z Nicolausem – powiedziała Amy i wyszła razem z dziećmi.
- Nie licz na to, że pozwolę zająć ci moje miejsce. Nie zapominaj, że jesteś w moim domu.
- Z tego co wiem, to nie jest twój dom. Czy przypadkiem nie odziedziczył go Bruno?
- Vanessa miała racje co do ciebie. Zapamiętaj, nie ty tu rządzisz. Damon jest moim mężem. Wystarczy, że skinę palcem a jest przy mnie. Tą noc spędził w moim towarzystwie.
- Bruno na pewno będzie tym zachwycony.
Blair kipiała ze złości. Wyszłam zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć.


*    *    *

Po środku ogrodu znalazłam ławkę. Usiadłam na niej i podziwiałam piękno budowli pałacu.
Nie wiem jak widząc coś tak pięknego, chce być od tego jak najdalej. Damona praktycznie nie ma. Nawet nie raczył wrócić do mnie na noc. Nie powiedział, gdzie był. Nie rozumiem po co mnie tu zabrał. Do tego zagrania Blair doprowadzają mnie do szału. Owinęła go sobie wokół palca, a on jej na to pozwala. Lilly ewidentnie odziedziczyła wredny charakterek po mamusi. Mogłam zostać w domu. Brakuje mi tu Nathana, jego bezczelności, głupich zagrywek i pewności siebie. Z zamyśleń wyrwał mnie Franc. Ogrodnik pomachał mi daleka i powoli szedł w moim kierunku. Po drodze uciął jedną białą różę.
- Witaj Franc.
- Mogę się przysiąść? – zapytał wręczając mi kwiat.
- Dziękuję, będzie mi bardzo miło.
- Czym się martwisz?
- Nie martwię się, tylko analizuje ostatnie 24h.
- Jakieś wnioski?
- Nie wiem co tutaj robię. Damon zabrał mnie tu i zostawił samą. Mieliśmy małą sprzeczkę, nie nawet nie mogę tak tego nazwać, bo nie chciał ze mną rozmawiać. Powiedział, że omówimy to później po czym nie wrócił na noc. Rano widziałam jak wysiada z samochodu razem z Blair. No właśnie jest jeszcze jego żona. Podobno miała jakieś pilne sprawy, a teraz okazuje się, że w ogóle nie wyjeżdża. To wszystko jest bezsensu!
- Blair jest skomplikowaną osobą. Nie lubi gdy ktoś kręci się koło Damona.  Nie ma znaczenia czy z sobą są czy nie. A co do Lilly jest bardzo silną osobą, ale nie jest tak bezwzględna jak matka.
- Świetnie – podsumowałam.
- Wracam do pracy, idzie Damon, powodzenia.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
- W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać.
Franc znikł za wysokim krzewem. W oddali zauważyłam Damon, rzeczywiście szedł w moim kierunku. Nie jestem pewna czy mam ochotę z nim rozmawiać. Niestety niema odwrotu, Damon był już zbyt blisko bym mogła uciec.
- Kochanie, wszędzie cię szukałem.
- Najwidoczniej nie miałam ochoty z tobą rozmawiać.
- Co się stało?
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Viki, powiedz mi, co się dzieje?
- Odkąd tu przyjechaliśmy jestem cały czas sama, ale to nie jest ważne. Nie podoba mi się, jak mnie wczoraj potraktowałeś. Wracając do pałacu byłeś obrażony na cały świat, wyżywałeś się na każdym, kto był obok ciebie, a jak chciałam porozmawiać to powiedziałeś, że to nie jest odpowiedni moment. Po czym nie wróciłeś na noc. Kiedy jest dla ciebie odpowiedni moment na wyjaśnienia? Teraz? Może ten termin też ci nie odpowiada?
- Viki… - próbował mi przerwać.
- Gdzie byłeś nocy? Wiesz, że twoja córka cię szukała. Nie było ani ciebie ani jej mamy.
- Viki, uspokój się, wszystko ci wytłumaczę.
- Słucham.
- Wczoraj pokłóciłem się z Blair. Dla oczyszczenia atmosfery zdecydowaliśmy się pojechać na imprezę. Żałuję, że pojechałem.
- Rano byłeś bardzo zadowolony – przerwałam mu.
- Po pewnym incydencie wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Myślę, że teraz już powinno być dobrze. To się więcej nie powtórzy, obiecuje.
- Jakim incydencie?
- Blair mnie pocałowała, ale od razu ją od siebie odsunąłem. To nic dla mnie nie znaczyło.
- Ale dla niej tak, jesteście małżeństwem i dzisiaj powiedziała mi, że nie jestem mile widziana w jej domu. Wyjeżdżam dzisiaj, zaraz pójdę się spakować.
- Zostań ze mną, proszę – mocno mnie przytulił.
- Nie, tak będzie lepiej dla wszystkich. Też powinnam ci o czymś powiedzieć.
- Nathan mnie pocałował.
- Chciałaś tego?
- Chciałam.
- Dlaczego mi dopiero teraz o tym mówisz?
- Chciałam być z tobą, dlatego tu przyjechałam.
- Teraz nie chcesz?
- Wiem, że nie chce zostać tutaj. Zrozum, nie czuję się dobrze śpiąc pod jednym dachem z twoją żoną. Szczególnie, kiedy ty za nią cały czas biegasz, nie zwracając na mnie uwagi.
Mam dość.
- Wracasz dla niego?
- Wracam do domu.
- Viki nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. Nie mogę wybierać miedzy tobą a rodziną.
- Ja ci nie każe. Rób jak uważasz. Szkoda tylko, że nie widzisz jak Blair tobą manipuluje.
- Naprawdę mi na tobie zależy. Zrobię wszystko byś poczuła się dobrze.
- To nie zatrzymuj mnie tu.
- Lecę z tobą. Dzieci wezmę do siebie. Może być?
- Tak. Nie jesteś na mnie zły, za Nathana?
- Na ciebie nie, nie umiem. A do kuzyna się przejdę.
- Co chcesz zrobić?
- Nie musisz się tym martwić. Nie dam ci tak po prostu odejść – po tych słowach objął mnie i namiętnie pocałował.


*    *    *

Cudownie było zobaczyć znów Nowy Jork. Blair była wściekła, kiedy dowiedziała się, że postawiłam na swoim. Za to Olivia i Lilly były zachwycone. Teraz marzyłam by położyć się do łóżka.
- Jest późno, może zostaniecie u mnie? Starczy miejsca dla wszystkich.
- Jak się podoba ten pomysł? – Damon zapytał córki.
- Dla mnie bomba – odpowiedziała Lilly.
- Olivia?
- A masz telewizor? – zapytała dziewczynka.
- Mam duży telewizor – zaśmiałam się.
- To zostajemy u Viki.
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w domu. Czas nagle zaczął tak szybko płynąć. Zaraz po przyjeździe Lilly zwiedziła większość apartamentu. Dołączył do nas Damon, po tym jak uśpił Olivię.
- Lilly, możesz spać z siostrą? To dla niej zupełnie obce miejsce – zapytał Damon.
- Łóżko jest duże?
- Ogromne.
- W takim razie mogę się poświęcić – powiedziała Lilly i poszła spać.
Kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, Damon zaczął mnie całować. Tą chwilę namiętności przerwał dzwonek do drzwi.
- Poczekaj, zaraz wrócę – pocałowałam go w ust i zamierzałam iść, ale mnie nie puścił.
- Powiedziałem ci, że cię tak łatwo nie puszczę.
- Damon, nigdzie się nie wybieram – pocałowałam go jeszcze raz i dopiero mnie wypuścił z objęć.
Za drzwiami stał Nathan. Zrobiło mi się gorąco, serce waliło jak oszalałe. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale zdawałam sobie sprawę, że za mną stoi Damon.
- Hej Viki, już się bałem, że się przeprowadziłaś – powiedział z swoim zadziornym uśmieszkiem.
- Nathan, to nie jest dobra pora na wizytę.
- Ależ wręcz przeciwnie, idealna – obok mnie pojawił się Damon.

4 komentarze:

  1. Jejku.Nie chciałabym być w skórze Viki. To się teraz będzie działo. Normalnie doczekać się nie mogę. ^^ Napisz jak najszybciej bo zaraz oszaleję. Co będzie dalej? Zapewne wykład Damona. Dziewczynki jak zwykle kochane, nawet Lili która ma niezły temperament. W sumie to wcale się nie dziwie. Rodzina jest szalona, no i pewnie czuje się samotna.
    Nie cierpię tej Blair jest okropna. No cóż, musi przecież występować czarny charakterek. Chociaż nie powiedziałabym tego. Ona po prostu jest zazdrosna.

    Rozdział świetnie opisany. Co do literki. Wszystko można było sobie wyobrazić. Trzymaj tak dalej.
    Przepraszam za chaotyczny komentarz :D
    Pozdrawiam i życzę weny oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, co będzie dalej nie mogę zdradzić, ale postaram się napisać kolejny rozdział szybciej ;)

      Usuń
  2. Witam! Z góry bardzo przepraszam za spam, ale byłoby mi naprawdę bardzo miło, gdybyś zajrzała chociaż na momencik. Niedawno założyłam opowiadanie o świętach, które dopiero startuje. Może opis cię zainteresuje. :)
    W Wigilię Bożego Narodzenia mija dokładnie rok od śmierci matki Amy. Dziewczyna wciąż nie może dojść do siebie po tym wypadku. Jej najbliżsi chcą, aby ponownie stanęła na nogi i nauczyła się żyć na nowo. Amy stawia sobie cel, że nim nadejdzie Wigilia, ona ostatecznie pożegna się z mamą. Jest 18 grudnia, co oznacza, że ma 7 dni, aby to zrobić.
    Serdecznie zapraszam!
    http://ostatnie-pozegnanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń