- Witaj mała. Chcesz wejść
pod kołdrę?
- Ehe. Gdzie jest tata? –
zapytała dziewczynka wchodząc do łóżka.
Obróciłam się, ale Damona
za mną nie było. Zegarek wskazywał godzinę 2.
- Nie wiem słoneczko. Co
się stało? – pogładziłam Olivię po włosach.
- Śniło mi się, że
uciekałam przed olbrzymim smokiem.
- Hmm, ciężka sprawa –
westchnęłam.
- Najpierw pobiegłam do
mamy, ale jej pokój jest pusty – dziewczynka wtuliła się we mnie.
- Smoka się boisz, a
chodzić w nocy po tak wielkim budynku, nie?
- Znam tutaj każdy kątek,
smok mnie nie zaskoczy.
- Następnym razem, kiedy
przyśni ci się smok, przyślij go do mnie.
- Poradzisz sobie z nim?
- Pewnie. Z wszystkimi
gatunkami, a teraz poczekaj chwilkę, wezmę telefon i zadzwonię do taty.
Dziewczyna odsunęła się, a
ja wzięłam telefon z nocnej szafki. Niestety Damon nie odebrał.
- Pewnie tata jest zajęty.
Idziemy spać?
- Mogę spać z tobą?
- Oczywiście.
Dziewczynka wtuliła się we
mnie i szybko zasnęła, czego nie można powiedzieć o mnie.
Gdzie jest Damon? Dlaczego
Blair także niema? Na pewno są gdzieś razem, tylko po co?
Co może być tak pilnego,
że nie wrócił na noc do pokoju, a może w ogóle go tu nie ma?
* *
*
Ciepłe promienie słońca padały
na moją twarz. Delikatnie wstałam starając się nie obudzić Olivii. Damona nadal
nie było. Ubrałam dopasowane czarne jeansy oraz przezroczystą, turkusową bluzkę
z długim rękawem babci. Ostatecznie zdecydowałam się założyć do tego czarne
tenisówki. Powinno mi być dość wygodnie. Włosy spięłam w luźny kok i obmyłam
twarz. Olivia wciąż spała, więc wyszłam na balkon. W ogrodzie zważyłam Franca,
starszy mężczyzna przycinał wysokie krzewy. Do pałacu drogą zbliżało się czarne
auto. Chwile później zobaczyłam jak wysiada z niego Damon i Blair. Byli czymś
bardzo rozbawieni.
- Viki! – zawołała Olivia.
Weszłam do pokoju. Na
łóżku siedziała mała rozczochrana dziewczynka.
- Myślałam, że sobie
poszłaś.
- Nie zostawiłabym cie tu
samą. Wyszłam tylko na chwilę na balkon. Chodź, idziemy się ubrać, a potem może
śniadanie?
- Jestem głodna –
odpowiedziała Olivia.
- Ale musisz mnie
zaprowadzić, nie trafimy bez twojej pomocy – dziewczynka wyglądała na
zadowoloną z możliwości wybrania drogi.
Dopiero teraz zauważyłam,
że Olivia ma gołe stopy.
- Czy przyszłaś do mnie na
boso?
- Tak.
- Chcesz być chora? –
wzięłam Olivię na ręce.
- Nie chce.
- Następnym razem kiedy będziesz
gdzieś szła zakładaj coś na stopy, bo inaczej przyjdzie czarownica i przyklei
do twoich nóżek buty – powiedziałam złowrogo, a dziewczynka wybuchła śmiechem.
Na korytarzu spotkałyśmy
Damona. Nie wyglądał na zmęczonego, uśmiechnął się kiedy nas zobaczył.
- Są i moje dziewczyny! –
ucałował Olivię w czoło, następnie próbował pocałować mnie w policzek, ale się
odsunęłam.
- Tatusiu, gdzie byłeś?
Szukałam cię.
- Maiłem kilka spraw do
załatwienia. Gdzie idziecie?
- Wybierzemy ubranie dla
Olivii, a potem idziemy na śniadanie.
- Wezmę prysznic i dołączę
do was.
- Nie musisz się śpieszyć –
odpowiedziałam chłodno i poszłam dalej.
Po kilku zakrętach
zaczęłam odczuwać ciężar Olivii. Na szczęście chwilę później dotarłyśmy do jej
pokoju. Garderobę miała ogromną. Wszystkie ubrania były od słynnych
projektantów.
- W co byś się chciała
dziś ubrać? Może biała koszulka w niebieskie kwiatki i jeansy?
- Tak, pomożesz mi?
- Oczywiście –
uśmiechnęłam się do małej.
Patrząc na Olivię,
przypomniały mi się moje lata dzieciństwa. Kiedyś byłam na jej miejscu.
Czy ona będzie kiedyś na
moim? Dziewczynka pobiegła do łazienki i umyła buzię. Następnie rozczesałam jej
włosy.
- Gotowa na śniadanie?
- Taak!
- To prowadź.
Droga do jadalni była
zadziwiająco krótka. Zeszłyśmy na dół, chwilami miałam wrażenie, że wiem
jestem. Jadalnia była ogromna, zresztą co w tej posiadłości takie nie było?
Stół był już nakryty. W naczyniach były różne potrawy. Kiedy usiadłam z Olivią
do stołu pojawiła się Lilly. Miała na sobie skąpą białą sukienkę bez ramiączek.
Do tego wysokie brązowe czółenka najprawdopodobniej Jimmiego Choo.
- Dzień dobry ciociu Viki
– powiedziała ironicznie.
- Wystarczy Viki.
Lilly obeszła stół i
usiadła naprzeciwko mnie. Chwilę później w jadalni pojawiła się Blair z
Damonem. Kobieta miała na sobie krótką, gorsetową sukienkę z brązowej skóry. Do
tego założyła beżowe szpilki Louboutina. Włosy spięła w ciasną kitę. Damon
założył klasyczną biała koszule i spodnie od garnituru. Mężczyzna odprowadził
żonę do stołu i odsunął jej krzesło obok Olivii. Następnie usiadł obok mnie.
- Victorio, mam nadzieję,
że dobrze spałaś? – zapytała Blair z sztucznym uśmiechem.
- Tak, dziękuję. W środku
nocy przyszła do mnie Olivia. Śnił jej się koszmar i szukała mamy.
- Dziękuję, że
zaopiekowałaś się moim dzieckiem – pogładziła córkę po głowie.
- Nicolaus śpi? – zapytał
Damon.
- Nie, Amy miała się nim
zająć w razie gdyby się obudził, ale nie ma ich w pokoju. Pewnie poszła z nim
na spacer.
- To pewnie szybko ich nie
zobaczymy – podsumowała Lilly.
- Jak przygotowania do
wyjazdu? – zapytałam Blair.
- Jednak nie lecę. Bruno
ma zjechać na stałe. Miało to być w przyszłym tygodniu, ale dziś zadzwonił i
powiedział, że będzie popołudniu. Już nie mogę się doczekać.
- Tylko nie zmajstruj mi
kolejnego rodzeństwa – skomentowała Lilly.
- Lillian, przeproś matkę!
– krzyknął Damon
- O co ci chodzi? Nie
mieszkasz z nami! Przyjeżdżasz na chwile i uważasz, że masz coś do powiedzenia
– dziewczyna wstała i wyszła trzaskając drzwiami. Damon ruszył za nią.
- Zostań Blair, najpierw
ja z nią porozmawiam.
W ciszy skończyłam
śniadanie. Blair również nic się nie odzywała. Pierwszy raz na jej twarzy
zobaczyłam prawdziwe uczucia. Słowa, które powiedziała Lilly bardzo ją zraniły.
- Domyślam się co sobie
myślisz – Blair przerwała ciszę.
- Nie sądzę.
- Popełniłam kilka błędów,
ale ich nie żałuje. Mam dzięki temu troje wspaniałych dzieci.
Lilly nienawidzi Francji, jedyne co ją tu
trzyma to ten pałac i jego historia. Na chwilę się zawiesiła, wpatrzona w
śliczną buźkę córki. Kiedy miała zamiar kontynuować monolog, ale do jadalni
weszła Amy z jej synkiem.
- Blair, jadę do rodziców,
nie wrócę dziś na noc.
- Amy, możesz jechać po
południu? Wzięłabyś Nicolausa i tak miałam go podrzucić do mamy. Bruno na pewno
będzie chciał go zobaczyć.
- Ja też chce jechać do
babci! – zawołała Olivia.
- Dobrze, tylko masz się
słuchać Amy.
- Obiecuję, będę grzeczna.
- Pojedziemy jak Bruno
wróci, ok? A teraz chodź, pobawimy się z Nicolausem – powiedziała Amy i wyszła
razem z dziećmi.
- Nie licz na to, że
pozwolę zająć ci moje miejsce. Nie zapominaj, że jesteś w moim domu.
- Z tego co wiem, to nie
jest twój dom. Czy przypadkiem nie odziedziczył go Bruno?
- Vanessa miała racje co
do ciebie. Zapamiętaj, nie ty tu rządzisz. Damon jest moim mężem. Wystarczy, że
skinę palcem a jest przy mnie. Tą noc spędził w moim towarzystwie.
- Bruno na pewno będzie
tym zachwycony.
Blair kipiała ze złości. Wyszłam
zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć.
* *
*
Po
środku ogrodu znalazłam ławkę. Usiadłam na niej i podziwiałam piękno budowli
pałacu.
Nie
wiem jak widząc coś tak pięknego, chce być od tego jak najdalej. Damona
praktycznie nie ma. Nawet nie raczył wrócić do mnie na noc. Nie powiedział,
gdzie był. Nie rozumiem po co mnie tu zabrał. Do tego zagrania Blair
doprowadzają mnie do szału. Owinęła go sobie wokół palca, a on jej na to
pozwala. Lilly ewidentnie odziedziczyła wredny charakterek po mamusi. Mogłam
zostać w domu. Brakuje mi tu Nathana, jego bezczelności, głupich zagrywek i
pewności siebie. Z zamyśleń wyrwał mnie Franc. Ogrodnik pomachał mi daleka i
powoli szedł w moim kierunku. Po drodze uciął jedną białą różę.
-
Witaj Franc.
-
Mogę się przysiąść? – zapytał wręczając mi kwiat.
-
Dziękuję, będzie mi bardzo miło.
-
Czym się martwisz?
-
Nie martwię się, tylko analizuje ostatnie 24h.
-
Jakieś wnioski?
-
Nie wiem co tutaj robię. Damon zabrał mnie tu i zostawił samą. Mieliśmy małą
sprzeczkę, nie nawet nie mogę tak tego nazwać, bo nie chciał ze mną rozmawiać.
Powiedział, że omówimy to później po czym nie wrócił na noc. Rano widziałam jak
wysiada z samochodu razem z Blair. No właśnie jest jeszcze jego żona. Podobno
miała jakieś pilne sprawy, a teraz okazuje się, że w ogóle nie wyjeżdża. To
wszystko jest bezsensu!
-
Blair jest skomplikowaną osobą. Nie lubi gdy ktoś kręci się koło Damona. Nie ma znaczenia czy z sobą są czy nie. A co
do Lilly jest bardzo silną osobą, ale nie jest tak bezwzględna jak matka.
-
Świetnie – podsumowałam.
-
Wracam do pracy, idzie Damon, powodzenia.
-
Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
-
W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać.
Franc
znikł za wysokim krzewem. W oddali zauważyłam Damon, rzeczywiście szedł w moim
kierunku. Nie jestem pewna czy mam ochotę z nim rozmawiać. Niestety niema
odwrotu, Damon był już zbyt blisko bym mogła uciec.
-
Kochanie, wszędzie cię szukałem.
-
Najwidoczniej nie miałam ochoty z tobą rozmawiać.
-
Co się stało?
-
Żartujesz sobie ze mnie?
-
Viki, powiedz mi, co się dzieje?
-
Odkąd tu przyjechaliśmy jestem cały czas sama, ale to nie jest ważne. Nie
podoba mi się, jak mnie wczoraj potraktowałeś. Wracając do pałacu byłeś
obrażony na cały świat, wyżywałeś się na każdym, kto był obok ciebie, a jak
chciałam porozmawiać to powiedziałeś, że to nie jest odpowiedni moment. Po czym
nie wróciłeś na noc. Kiedy jest dla ciebie odpowiedni moment na wyjaśnienia?
Teraz? Może ten termin też ci nie odpowiada?
-
Viki… - próbował mi przerwać.
-
Gdzie byłeś nocy? Wiesz, że twoja córka cię szukała. Nie było ani ciebie ani
jej mamy.
-
Viki, uspokój się, wszystko ci wytłumaczę.
-
Słucham.
-
Wczoraj pokłóciłem się z Blair. Dla oczyszczenia atmosfery zdecydowaliśmy się
pojechać na imprezę. Żałuję, że pojechałem.
-
Rano byłeś bardzo zadowolony – przerwałam mu.
-
Po pewnym incydencie wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Myślę, że teraz już
powinno być dobrze. To się więcej nie powtórzy, obiecuje.
-
Jakim incydencie?
-
Blair mnie pocałowała, ale od razu ją od siebie odsunąłem. To nic dla mnie nie
znaczyło.
-
Ale dla niej tak, jesteście małżeństwem i dzisiaj powiedziała mi, że nie jestem
mile widziana w jej domu. Wyjeżdżam dzisiaj, zaraz pójdę się spakować.
-
Zostań ze mną, proszę – mocno mnie przytulił.
-
Nie, tak będzie lepiej dla wszystkich. Też powinnam ci o czymś powiedzieć.
-
Nathan mnie pocałował.
-
Chciałaś tego?
-
Chciałam.
-
Dlaczego mi dopiero teraz o tym mówisz?
-
Chciałam być z tobą, dlatego tu przyjechałam.
-
Teraz nie chcesz?
-
Wiem, że nie chce zostać tutaj. Zrozum, nie czuję się dobrze śpiąc pod jednym
dachem z twoją żoną. Szczególnie, kiedy ty za nią cały czas biegasz, nie
zwracając na mnie uwagi.
Mam
dość.
-
Wracasz dla niego?
-
Wracam do domu.
-
Viki nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. Nie mogę wybierać miedzy tobą a
rodziną.
-
Ja ci nie każe. Rób jak uważasz. Szkoda tylko, że nie widzisz jak Blair tobą
manipuluje.
-
Naprawdę mi na tobie zależy. Zrobię wszystko byś poczuła się dobrze.
-
To nie zatrzymuj mnie tu.
-
Lecę z tobą. Dzieci wezmę do siebie. Może być?
-
Tak. Nie jesteś na mnie zły, za Nathana?
-
Na ciebie nie, nie umiem. A do kuzyna się przejdę.
-
Co chcesz zrobić?
-
Nie musisz się tym martwić. Nie dam ci tak po prostu odejść – po tych słowach
objął mnie i namiętnie pocałował.
* *
*
Cudownie
było zobaczyć znów Nowy Jork. Blair była wściekła, kiedy dowiedziała się, że
postawiłam na swoim. Za to Olivia i Lilly były zachwycone. Teraz marzyłam by
położyć się do łóżka.
-
Jest późno, może zostaniecie u mnie? Starczy miejsca dla wszystkich.
-
Jak się podoba ten pomysł? – Damon zapytał córki.
-
Dla mnie bomba – odpowiedziała Lilly.
-
Olivia?
-
A masz telewizor? – zapytała dziewczynka.
-
Mam duży telewizor – zaśmiałam się.
-
To zostajemy u Viki.
Nawet
nie wiem kiedy znalazłam się w domu. Czas nagle zaczął tak szybko płynąć. Zaraz
po przyjeździe Lilly zwiedziła większość apartamentu. Dołączył do nas Damon, po
tym jak uśpił Olivię.
-
Lilly, możesz spać z siostrą? To dla niej zupełnie obce miejsce – zapytał Damon.
-
Łóżko jest duże?
-
Ogromne.
-
W takim razie mogę się poświęcić – powiedziała Lilly i poszła spać.
Kiedy
tylko zamknęła za sobą drzwi, Damon zaczął mnie całować. Tą chwilę namiętności przerwał
dzwonek do drzwi.
-
Poczekaj, zaraz wrócę – pocałowałam go w ust i zamierzałam iść, ale mnie nie puścił.
-
Powiedziałem ci, że cię tak łatwo nie puszczę.
-
Damon, nigdzie się nie wybieram – pocałowałam go jeszcze raz i dopiero mnie wypuścił
z objęć.
Za
drzwiami stał Nathan. Zrobiło mi się gorąco, serce waliło jak oszalałe. Miałam ochotę
rzucić mu się na szyję, ale zdawałam sobie sprawę, że za mną stoi Damon.
-
Hej Viki, już się bałem, że się przeprowadziłaś – powiedział z swoim zadziornym
uśmieszkiem.
-
Nathan, to nie jest dobra pora na wizytę.
-
Ależ wręcz przeciwnie, idealna – obok mnie pojawił się Damon.
Jejku.Nie chciałabym być w skórze Viki. To się teraz będzie działo. Normalnie doczekać się nie mogę. ^^ Napisz jak najszybciej bo zaraz oszaleję. Co będzie dalej? Zapewne wykład Damona. Dziewczynki jak zwykle kochane, nawet Lili która ma niezły temperament. W sumie to wcale się nie dziwie. Rodzina jest szalona, no i pewnie czuje się samotna.
OdpowiedzUsuńNie cierpię tej Blair jest okropna. No cóż, musi przecież występować czarny charakterek. Chociaż nie powiedziałabym tego. Ona po prostu jest zazdrosna.
Rozdział świetnie opisany. Co do literki. Wszystko można było sobie wyobrazić. Trzymaj tak dalej.
Przepraszam za chaotyczny komentarz :D
Pozdrawiam i życzę weny oczywiście.
dziękuję, co będzie dalej nie mogę zdradzić, ale postaram się napisać kolejny rozdział szybciej ;)
UsuńPisz, pisz :D
UsuńWitam! Z góry bardzo przepraszam za spam, ale byłoby mi naprawdę bardzo miło, gdybyś zajrzała chociaż na momencik. Niedawno założyłam opowiadanie o świętach, które dopiero startuje. Może opis cię zainteresuje. :)
OdpowiedzUsuńW Wigilię Bożego Narodzenia mija dokładnie rok od śmierci matki Amy. Dziewczyna wciąż nie może dojść do siebie po tym wypadku. Jej najbliżsi chcą, aby ponownie stanęła na nogi i nauczyła się żyć na nowo. Amy stawia sobie cel, że nim nadejdzie Wigilia, ona ostatecznie pożegna się z mamą. Jest 18 grudnia, co oznacza, że ma 7 dni, aby to zrobić.
Serdecznie zapraszam!
http://ostatnie-pozegnanie.blogspot.com/